Kelarsoth Caffe
5 posters
Terada :: Kraina Leroth :: Ratoil :: Centrum miasta
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Kelarsoth Caffe
Kelarsoth Caffe nie jest typowa kawiarnią. Urządzona w stylu gotyckim sala z mnóstwem świec na stolikach i kontuarze nadaje jej osobliwego uroku. Kamienne, chłodne ściany i czerwony, wypłowiały dywan nadają kawiarence aury tajemniczości.
Cennik:
- Herbata - 1,5 B;
- Herbata z cytryną - 2 B;
- Herbata cynamonowa - 2 B 10 p;
- Herbata owocowa (jabłkowa, różana, pomarańczowa, malinowa, truskawkowa, porzeczkowa, kompozycja własna) - 2 B 15 p(kompozycja własna droższa o 20 p);
- Herbata z rumem - 2 B 23 p;
- Kawa - 1,5 B;
- Kawa ze śmietanką - 2 B;
- Kawa z rumem - 2,5 B;
- Cappuccino - 2,5 B;
- Espresso - 2 B 20 p;
- Latte - 2 B 70 p;
- Mocha - 3 B;
Cennik:
- Herbata - 1,5 B;
- Herbata z cytryną - 2 B;
- Herbata cynamonowa - 2 B 10 p;
- Herbata owocowa (jabłkowa, różana, pomarańczowa, malinowa, truskawkowa, porzeczkowa, kompozycja własna) - 2 B 15 p(kompozycja własna droższa o 20 p);
- Herbata z rumem - 2 B 23 p;
- Kawa - 1,5 B;
- Kawa ze śmietanką - 2 B;
- Kawa z rumem - 2,5 B;
- Cappuccino - 2,5 B;
- Espresso - 2 B 20 p;
- Latte - 2 B 70 p;
- Mocha - 3 B;
Mistrz Gry- Administrator
- Liczba postów : 134
Dołączył : 13/10/2009
Skąd : zewsząd
Re: Kelarsoth Caffe
Cyanne nie mogła uwierzyć, iż po raz pierwszy w życiu zdarzyło jej się gdzieś spóźnić. Dziewczę pędziło ulicami, kierując się w stronę kawiarni „Kelarsoth cafe”, jej obecnego miejsca pracy. Cyan lubiła to miejsce, mimo, iż podczas „roboty” musiała nosić na sobie paskudny, obcisły strój oraz makijaż żywcem wzięty z młodzieżowego magazynu dla „emo oraz gothów”. Dziewczyna sapnęła cicho, odpędzając się od wszystkich myśli. Teraz najważniejsze było to, aby nie spóźnić się jeszcze bardziej.
Cyanne wpadła do kawiarni, potykając się o próg. Pech chciał, iż Brian, przełożony dziewczyny, przechodził akurat obok drzwi i to na niego wpadła młoda pracownica. Na początku krzyknął oburzony, jednak gdy spojrzał na osobę, która raczyła o niego uderzyć, uśmiech zastąpił grymas na jego twarzy.
-Cyanne, spóźniłaś się- powiedział rozbawiony, pomagając dziewczynie stanąć. Cyan, będąc niezwykle zadyszaną, nie potrafiła wydać z siebie żadnego słowa. Sapnęła cicho, rzucając Brianowi przepraszające spojrzenie, poczym udała się na zaplecze, aby przyodziać się w „ukochaną” sukieneczkę oraz nałożyć na siebie tonę makijażu. Cyan nie spotkała żadnej z kelnerek- na swojej zmianie pracowała jedynie z Joy, która, będąc zawziętą fanką wszystkiego co złe i mroczne, nie musiała się przebierać. Można było powiedzieć, iż strój roboczy miała na sobie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Przygotowanie się do pracy zajmowało dziewczynie więcej niż dwadzieścia minut. Jeżeli już miała chodzić umalowana, to makijaż powinien być porządnie i ładnie nałożony, a sukienka w żadnym wypadku nie mogła podwijać się do góry, co wręcz uwielbiała.
Cyanne wyszła z zaplecza, rzucając Brianowi przelotne spojrzenie. Mężczyzna uśmiechnął się, jednak uśmiech trwał niezwykle krótko, gdyż do kasy podeszli nowi klienci. Dziewczyna westchnęła cicho, podchodząc do lady, aby zabrać z niej swój notes oraz czarny długopis z plastikową czaszką na zatyczce.
Cyanne wpadła do kawiarni, potykając się o próg. Pech chciał, iż Brian, przełożony dziewczyny, przechodził akurat obok drzwi i to na niego wpadła młoda pracownica. Na początku krzyknął oburzony, jednak gdy spojrzał na osobę, która raczyła o niego uderzyć, uśmiech zastąpił grymas na jego twarzy.
-Cyanne, spóźniłaś się- powiedział rozbawiony, pomagając dziewczynie stanąć. Cyan, będąc niezwykle zadyszaną, nie potrafiła wydać z siebie żadnego słowa. Sapnęła cicho, rzucając Brianowi przepraszające spojrzenie, poczym udała się na zaplecze, aby przyodziać się w „ukochaną” sukieneczkę oraz nałożyć na siebie tonę makijażu. Cyan nie spotkała żadnej z kelnerek- na swojej zmianie pracowała jedynie z Joy, która, będąc zawziętą fanką wszystkiego co złe i mroczne, nie musiała się przebierać. Można było powiedzieć, iż strój roboczy miała na sobie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Przygotowanie się do pracy zajmowało dziewczynie więcej niż dwadzieścia minut. Jeżeli już miała chodzić umalowana, to makijaż powinien być porządnie i ładnie nałożony, a sukienka w żadnym wypadku nie mogła podwijać się do góry, co wręcz uwielbiała.
Cyanne wyszła z zaplecza, rzucając Brianowi przelotne spojrzenie. Mężczyzna uśmiechnął się, jednak uśmiech trwał niezwykle krótko, gdyż do kasy podeszli nowi klienci. Dziewczyna westchnęła cicho, podchodząc do lady, aby zabrać z niej swój notes oraz czarny długopis z plastikową czaszką na zatyczce.
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Przyroda powoli zaczynała przyzwyczajać się do mroźnych dni, a Ivan powoli zaczynał przyzwyczajać się do mroźnych nocy, bo nic tak jak one nie dawały mu w kość. Mimo, że jego całe ciało było prawie jak z lodu, to nawet takie ciało odczuwało czasem naturalne zimno. Jaka szkoda! Na zewnątrz zrobiło się już ciemno, a zimny wiatr nie dawał nikomu odetchnąć. Ivan postanowił zrobić mu na złość i właśnie dlatego przemierzał teraz ulice Ratoil. Mógł śmiało powiedzieć, że znał to miasto, znał i doskonale wiedział gdzie co się znajduje, ale kiedy po kilku godzinnym przechadzaniu się w tą i z powrotem nagle znalazł
się przy jakimś kompletnie nieznanym mu budynku uniósł brwi do góry i cicho
jęknął. Uszy zmarzły już mu porządnie, nie wspominając o rękach. Trzeba przyznać, że Ivan źle zrobił nie przygotowując się wcześniej na tak solidny mróz. Zwykła bawełniana czarna bluza ( znaleziona gdzieś na śmietniku kilka dni temu) i pierwsze lepsze spodnie nie zapewniły elfowi dobrego ogrzewania więc chcąc nie chcąc Ivan został zmuszony do wejścia do nieznanego lokalu. Kiedy tylko wszedł do środka na powitanie uderzyła go przyjemna fala gorąca. Jego brwi po raz kolejny zostały uniesione ku górze, gdy zobaczył, że prawie wszystkie stoliki w kawiarni są zajęte. Z trudem udało mu się znaleźć jakiś mały stolik w rogu
pomieszczenia. Nastrój, który tu panował był całkowicie obojętny elfowi. Wprawdzie nie znał się na modzie, ale miał wrażenie, że nie wszystkie kelnerki były zadowolone z tego jak musiały wyglądać. A może on po prostu nie rozumiał tego wyrazu twarzy? Ivan rozpiął bluzę uwalniając w ten sposób mały kamyczek zawieszony na brązowym rzemyku na jego szyi. Elf rozejrzał się z zaciekawieniem po lokalu i zdecydował się poczekać, aż jakaś „mroczna” pracownica podejdzie i weźmie od niego zamówienie. A może nic nie zamówi? Elf potrząsnął głową. Brązowe kosmyki znowu robiły sobie żarty i wpadały do zielonych oczu. Po chwili walki z włosami, Ivan dał za wygraną i zaczął przyglądać się innym osobom znajdującym się w kawiarni.
się przy jakimś kompletnie nieznanym mu budynku uniósł brwi do góry i cicho
jęknął. Uszy zmarzły już mu porządnie, nie wspominając o rękach. Trzeba przyznać, że Ivan źle zrobił nie przygotowując się wcześniej na tak solidny mróz. Zwykła bawełniana czarna bluza ( znaleziona gdzieś na śmietniku kilka dni temu) i pierwsze lepsze spodnie nie zapewniły elfowi dobrego ogrzewania więc chcąc nie chcąc Ivan został zmuszony do wejścia do nieznanego lokalu. Kiedy tylko wszedł do środka na powitanie uderzyła go przyjemna fala gorąca. Jego brwi po raz kolejny zostały uniesione ku górze, gdy zobaczył, że prawie wszystkie stoliki w kawiarni są zajęte. Z trudem udało mu się znaleźć jakiś mały stolik w rogu
pomieszczenia. Nastrój, który tu panował był całkowicie obojętny elfowi. Wprawdzie nie znał się na modzie, ale miał wrażenie, że nie wszystkie kelnerki były zadowolone z tego jak musiały wyglądać. A może on po prostu nie rozumiał tego wyrazu twarzy? Ivan rozpiął bluzę uwalniając w ten sposób mały kamyczek zawieszony na brązowym rzemyku na jego szyi. Elf rozejrzał się z zaciekawieniem po lokalu i zdecydował się poczekać, aż jakaś „mroczna” pracownica podejdzie i weźmie od niego zamówienie. A może nic nie zamówi? Elf potrząsnął głową. Brązowe kosmyki znowu robiły sobie żarty i wpadały do zielonych oczu. Po chwili walki z włosami, Ivan dał za wygraną i zaczął przyglądać się innym osobom znajdującym się w kawiarni.
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Na dworze rzeczywiście panował mróz. Cyanne, mimo, iż urodziła się w samym środku zimy, śniegu nie cierpiała. Tak samo jak wiatru i niskiej temperatury. O ciśnieniu już mówić nie będę! Zakładanie na siebie dziesięciu wart różnych bluz i kurtek bywało męczące, a zdejmowanie ich było istną męką. Ale jako, iż Cyan odżywiała się zdrowo, a co dzień rano jadła cały komplet witamin, nie musiała przejmować się przeziębieniem. Dlatego też przed wyjściem zakładała jedynie gruby, jesienny płaszcz, brązowy szalik oraz parę skórzanych rękawiczek.
Cyanne, czekając na klientów zdążyła zapełnić rysunkami już dwie kartki ze swojego notesu. Brian podszedł do niej, niemalże wyrywając jej z ręki malunki. Zagwizdał pod nosem, chowając kartki z zachwytem do kieszeni.
- Cyan, skarbie, wiem, że jesteś artystyczna duszą, ale ten pan nie będzie czekał wiecznie- powiedział rozbawiony, głową wskazując nowo przybyłego gościa. Elfa. Cyanne pokiwała głową, prostując się i poprawiając swoją sukienkę. Joy była zbyt pochłonięta rozmową z pewnym chłopcem "pandą", aby zauważyć nowego klienta. Wyglądał dość sympatycznie. Dziewczyna podeszła do niego spokojnie, wpuszczając na twarz ciepły uśmiech.
-Witamy w kawiarni "Kelarsoth Caffe". Czy mogę przyjąć zamówienie?- Joy wybuchała śmiechem za każdym razem, gdy słyszała powitanie Cyan. Dziewczyna nie mogła pojąć, co takiego śmiesznego mówi. Może chodziło o wypowiedzenie nazwy kawiarni?
Cyanne, czekając na klientów zdążyła zapełnić rysunkami już dwie kartki ze swojego notesu. Brian podszedł do niej, niemalże wyrywając jej z ręki malunki. Zagwizdał pod nosem, chowając kartki z zachwytem do kieszeni.
- Cyan, skarbie, wiem, że jesteś artystyczna duszą, ale ten pan nie będzie czekał wiecznie- powiedział rozbawiony, głową wskazując nowo przybyłego gościa. Elfa. Cyanne pokiwała głową, prostując się i poprawiając swoją sukienkę. Joy była zbyt pochłonięta rozmową z pewnym chłopcem "pandą", aby zauważyć nowego klienta. Wyglądał dość sympatycznie. Dziewczyna podeszła do niego spokojnie, wpuszczając na twarz ciepły uśmiech.
-Witamy w kawiarni "Kelarsoth Caffe". Czy mogę przyjąć zamówienie?- Joy wybuchała śmiechem za każdym razem, gdy słyszała powitanie Cyan. Dziewczyna nie mogła pojąć, co takiego śmiesznego mówi. Może chodziło o wypowiedzenie nazwy kawiarni?
Ostatnio zmieniony przez Cyanne Whitepeace dnia Wto Lis 10, 2009 1:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Z kolei Ivanowi obojętne były poczynania pogody dopóki nie musiał z nimi walczyć na zewnątrz. Nie przeszkadzała mu puszysta, biała kołderka jeśli siedział w ciepłym
pomieszczeniu, to samo dotyczyło upałów – dopóki był w chłodnym miejscu mogło świecić słońce. Ivan usłyszał kroki, które najwyraźniej nasilały się im bliżej była osoba wydająca ten stukot z pod swoich bucików. To też było powodem, dla którego Ivan stronił od tych dziwnych nożnych ozdób – za dużo robią hałasu! Dzisiaj jednak stopy elfa ogrzewały jakieś zwykłe trampki. Na próżno młoda kelnerka się uśmiechała, dla Ivana mogłaby się nawet nie
malować. Elf nie miał w zwyczaju patrzenia na swoich rozmówców, co wcale nie
znaczyło, że kłamał kiedy coś opowiadał. On po prostu nie dawał poznać siebie
tak od razu, a jego oczy dawały już na samym początku taką możliwość. Po
delikatnych dłoniach, które należały do kelnerki Ivan mógł sobie wyobrazić jej młodą i piękną twarz. Swoje pełne, zielone oczy wbił w spis proponowanych przez kawiarnię napojów.
- Poproszę jedną herbatę malinową – powiedział spokojnie, po czym wyjął z kieszeni bluzy odpowiednią sumę pieniędzy. Monety położył na stole, po czym przesunął je palcami w stronę
dziewczyny. Herbata malinowa była tym czego właśnie potrzebował i jednocześnie tym co najbardziej lubił. Z całego tego spisu możliwych do zamówienia produktów, Ivan najbardziej lubił herbaty.
pomieszczeniu, to samo dotyczyło upałów – dopóki był w chłodnym miejscu mogło świecić słońce. Ivan usłyszał kroki, które najwyraźniej nasilały się im bliżej była osoba wydająca ten stukot z pod swoich bucików. To też było powodem, dla którego Ivan stronił od tych dziwnych nożnych ozdób – za dużo robią hałasu! Dzisiaj jednak stopy elfa ogrzewały jakieś zwykłe trampki. Na próżno młoda kelnerka się uśmiechała, dla Ivana mogłaby się nawet nie
malować. Elf nie miał w zwyczaju patrzenia na swoich rozmówców, co wcale nie
znaczyło, że kłamał kiedy coś opowiadał. On po prostu nie dawał poznać siebie
tak od razu, a jego oczy dawały już na samym początku taką możliwość. Po
delikatnych dłoniach, które należały do kelnerki Ivan mógł sobie wyobrazić jej młodą i piękną twarz. Swoje pełne, zielone oczy wbił w spis proponowanych przez kawiarnię napojów.
- Poproszę jedną herbatę malinową – powiedział spokojnie, po czym wyjął z kieszeni bluzy odpowiednią sumę pieniędzy. Monety położył na stole, po czym przesunął je palcami w stronę
dziewczyny. Herbata malinowa była tym czego właśnie potrzebował i jednocześnie tym co najbardziej lubił. Z całego tego spisu możliwych do zamówienia produktów, Ivan najbardziej lubił herbaty.
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Zachowanie mężczyzny zdawało się być dziwne, nawet jak na Ratoil. Chociaż... nie. Cyanne wcale, ale wcale nie dziwiła się, iż gość nie ma ochoty na nią patrzeć. W końcu wyglądała niczym potwór z bagien. Chociaż Joy wyglądała niewiele lepiej. Gdyby ktoś przyjrzał się obu kelnerkom, może dostrzegłby subtelną różnicę między ich makijażami- Cyan robiła wszystko, aby kolory nie były za mocne i aby wyglądać w miarę normalnie. Na tyle, na ile było to możliwe.
Cyan pokiwała głową, zapisując zamówienie w swoim notesie. W prawdzie nie trudno było zapamiętać, czego życzy sobie klient (w końcu to tylko herbata malinowa), jednak Brian upierał się, aby dziewczyny wszystko dokładnie zapisywały. Tak na wszelki wypadek.
-Zaraz przyniosę zamówienie- powiedziała spokojnie, zabierając ze stolika pieniądze. Odwróciła się powoli w stronę lady. Dojście do niej zajęło jej niewiele czasu, mimo paskudnych butów. W końcu miała trochę czasu, aby się do nich przyzwyczaić. Mimo to Cyanne zawsze kroczyła powoli i rozważnie, kiedy na tacy niosła zamówienie. Bo, niestety, na początku "kariery" zdarzało jej się wylać herbatę na koszulę klienta. A chyba nie trudno się domyślić, iż zazwyczaj ludzie nie byli z tego zbyt zadowoleni.
Już po paru minutach Cyan wróciła do stolika elfa, trzymając na tacy kubek z logiem kawiarni, z którego unosiła się para.
-Pańska herbata- powiedziała ściszonym głosem, ostrożnie kładąc kubek przed elfem.
Cyan pokiwała głową, zapisując zamówienie w swoim notesie. W prawdzie nie trudno było zapamiętać, czego życzy sobie klient (w końcu to tylko herbata malinowa), jednak Brian upierał się, aby dziewczyny wszystko dokładnie zapisywały. Tak na wszelki wypadek.
-Zaraz przyniosę zamówienie- powiedziała spokojnie, zabierając ze stolika pieniądze. Odwróciła się powoli w stronę lady. Dojście do niej zajęło jej niewiele czasu, mimo paskudnych butów. W końcu miała trochę czasu, aby się do nich przyzwyczaić. Mimo to Cyanne zawsze kroczyła powoli i rozważnie, kiedy na tacy niosła zamówienie. Bo, niestety, na początku "kariery" zdarzało jej się wylać herbatę na koszulę klienta. A chyba nie trudno się domyślić, iż zazwyczaj ludzie nie byli z tego zbyt zadowoleni.
Już po paru minutach Cyan wróciła do stolika elfa, trzymając na tacy kubek z logiem kawiarni, z którego unosiła się para.
-Pańska herbata- powiedziała ściszonym głosem, ostrożnie kładąc kubek przed elfem.
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Ivan odprowadził dziewczynę wzrokiem. Zlustrował ją od góry do dołu, a najwięcej czasu spędził na przyglądaniu się jej dziwnym butom. Rzeczywiście, nie dostrzegał uroków
dzisiejszej mody. Powrócił więc do oglądania wnętrza. Teraz dopiero zaczął
dostrzegać jego wyjątkowość i szczerze mówiąc spodobało mu się tu. Może zamówi jeszcze jedną herbatę? Zaczął delikatnie stukać paznokciami w blat stołu. Nie zrobił zbytniego hałasu, a umilił sobie czas. Ivan miał świetny słuch. Potrafił ze zwykłego patyka wydobyć najpiękniejsze dźwięki. Po chwili dostał swoją herbatę. Już sam jej zapach doprowadził elfa do wewnętrznego zadowolenia.
- Ładnie pachnie. Dziękuje – powiedział równie cicho i zajrzał do środka. Hm. Wyglądała tak samo ładnie jak i pachniała. Ivan nie mógł się dłużej opierać i przyłożył kubek do swoich zimnych warg. Ciepła fala rozeszła się po jego organizmie na co elf zareagował cichutkim pomrukiem zadowolenia. Znowu postukał palcami w stół i upił kolejny łyk. Odwrócił głowę od kelnerki, a z drugiej kieszeni bluzy wyjął mały zeszycik, w którym zapisał jak dotarł do tego miejsca z nadzieją, że los przyprowadzi go tutaj ponownie.
dzisiejszej mody. Powrócił więc do oglądania wnętrza. Teraz dopiero zaczął
dostrzegać jego wyjątkowość i szczerze mówiąc spodobało mu się tu. Może zamówi jeszcze jedną herbatę? Zaczął delikatnie stukać paznokciami w blat stołu. Nie zrobił zbytniego hałasu, a umilił sobie czas. Ivan miał świetny słuch. Potrafił ze zwykłego patyka wydobyć najpiękniejsze dźwięki. Po chwili dostał swoją herbatę. Już sam jej zapach doprowadził elfa do wewnętrznego zadowolenia.
- Ładnie pachnie. Dziękuje – powiedział równie cicho i zajrzał do środka. Hm. Wyglądała tak samo ładnie jak i pachniała. Ivan nie mógł się dłużej opierać i przyłożył kubek do swoich zimnych warg. Ciepła fala rozeszła się po jego organizmie na co elf zareagował cichutkim pomrukiem zadowolenia. Znowu postukał palcami w stół i upił kolejny łyk. Odwrócił głowę od kelnerki, a z drugiej kieszeni bluzy wyjął mały zeszycik, w którym zapisał jak dotarł do tego miejsca z nadzieją, że los przyprowadzi go tutaj ponownie.
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Owszem, kawiarnia była dość specyficznym, aczkolwiek wyjątkowym i niepowtarzalnym miejscem. Mimo swojego motywu przewodniego zazwyczaj panował tu spokój, a gościom nie brakowało kultury. No, chyba, że byli znajomymi Joy. A czy już wspominałam, iż dziewczyna kazała nazywać siebie "Mroczną Cathy".
Cyanne obdarzyła elfa ciepłym uśmiechem, zarezerwowanym jedynie dla specjalnych klientów, którym chłopak bądź co bądź, był. Bo mimo, iż Ratoil jest miastem, w którym można spotkać chyba wszystkie rasy ludzi i nieludzi, jakie zamieszkują Ziemię, to elfy nie były częstymi gośćmi "Kelarsoth Caffe".
Dziewczyna, jako pedantka oraz perfekcjonistka, nie mogła się powstrzymać, aby strzepnąć okruchy ze stołu elfa, oraz poprawić menu. Przesunęła również czarny wazon z białą różą pomalowaną sprayem na ciemny fiolet. Idealnie pasowała do klimatu kawiarni. Uwadze Cyan nie uszedł niewielki zeszyt, który niespodziewanie pojawił się w ręku klienta. Dziewczyna, jako osoba dobrze wychowana, pokonała swoją ciekawość i odsunęła się, aby "przypadkiem" nie spojrzeć na zapiski elfa.
-Gdyby mnie pan potrzebował, wystarczy dać znać- powiedziała spokojnym, firmowym głosem. Cyanne odwróciła się, aby udać się w stronę lady, wraz z metalową tacą. Niestety, nie zdołała ukończyć "podróży" jako, iż do kawiarni weszli nowi goście. Joy wciąż zajęta rozmową nie zauważyła ich. A z resztą, Cyan powinna pracować dzisiaj ciężej, aby zrekompensować Brianowi swoje spóźnienie. Jak dziewczę pomyślało, tak też zrobiło.
Cyanne obdarzyła elfa ciepłym uśmiechem, zarezerwowanym jedynie dla specjalnych klientów, którym chłopak bądź co bądź, był. Bo mimo, iż Ratoil jest miastem, w którym można spotkać chyba wszystkie rasy ludzi i nieludzi, jakie zamieszkują Ziemię, to elfy nie były częstymi gośćmi "Kelarsoth Caffe".
Dziewczyna, jako pedantka oraz perfekcjonistka, nie mogła się powstrzymać, aby strzepnąć okruchy ze stołu elfa, oraz poprawić menu. Przesunęła również czarny wazon z białą różą pomalowaną sprayem na ciemny fiolet. Idealnie pasowała do klimatu kawiarni. Uwadze Cyan nie uszedł niewielki zeszyt, który niespodziewanie pojawił się w ręku klienta. Dziewczyna, jako osoba dobrze wychowana, pokonała swoją ciekawość i odsunęła się, aby "przypadkiem" nie spojrzeć na zapiski elfa.
-Gdyby mnie pan potrzebował, wystarczy dać znać- powiedziała spokojnym, firmowym głosem. Cyanne odwróciła się, aby udać się w stronę lady, wraz z metalową tacą. Niestety, nie zdołała ukończyć "podróży" jako, iż do kawiarni weszli nowi goście. Joy wciąż zajęta rozmową nie zauważyła ich. A z resztą, Cyan powinna pracować dzisiaj ciężej, aby zrekompensować Brianowi swoje spóźnienie. Jak dziewczę pomyślało, tak też zrobiło.
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Ivan usiadł po turecku. Nie musiał patrzeć na dziewczynę, aby wiedzieć co robiła. Zaimponowała mu swoją pedantycznością, bo jak do tej pory to tylko niektóre elfy kojarzyły mu się z dobrym przykładem wychowania. Nie uszło jego uwadze także to, iż kelnerka
odsunęła się zobaczywszy jego notes. Ivan cicho mruknął, a na drugiej kartce w
swoim zeszycie zaczął rysować Kelarsoth Caffe i dziewczynę od herbaty. Nie potrzebował do tego znajomości jej twarzy, wystarczył ogólny zarys jej sylwetki, a po chwili na kartce pojawiły się duże uśmiechnięte usta i zagadkowe oczy. Ivan ścisnął mocniej ołówek i upił trochę herbaty. Ktoś wszedł i wpuścił do środka niemałą ilość zimna, która natychmiast rozwiała włosy Ivana. Elf prychnął i podszedł do lady zostawiając wszystkie swoje rzeczy przy stoliku.
- Poproszę to samo jeszcze raz – powiedział kiedy zauważył tą samą kelnerkę. Głowę miał
spuszczoną i tylko położył odpowiednią sumę pieniędzy na blacie, po czym z powrotem wrócił na swoje miejsce. Włożył sobie ołówek za ucho i zerknął w stronę pary siedzącej obok jego stolika. Ona była piękna, on również mógł się pochwalić urodą. Elf przewrócił oczami i wbił wzrok w swój rysunek.
odsunęła się zobaczywszy jego notes. Ivan cicho mruknął, a na drugiej kartce w
swoim zeszycie zaczął rysować Kelarsoth Caffe i dziewczynę od herbaty. Nie potrzebował do tego znajomości jej twarzy, wystarczył ogólny zarys jej sylwetki, a po chwili na kartce pojawiły się duże uśmiechnięte usta i zagadkowe oczy. Ivan ścisnął mocniej ołówek i upił trochę herbaty. Ktoś wszedł i wpuścił do środka niemałą ilość zimna, która natychmiast rozwiała włosy Ivana. Elf prychnął i podszedł do lady zostawiając wszystkie swoje rzeczy przy stoliku.
- Poproszę to samo jeszcze raz – powiedział kiedy zauważył tą samą kelnerkę. Głowę miał
spuszczoną i tylko położył odpowiednią sumę pieniędzy na blacie, po czym z powrotem wrócił na swoje miejsce. Włożył sobie ołówek za ucho i zerknął w stronę pary siedzącej obok jego stolika. Ona była piękna, on również mógł się pochwalić urodą. Elf przewrócił oczami i wbił wzrok w swój rysunek.
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Od chwili, kiedy Cyanne odeszła do stolika elfa, nie spojrzała w jego stronę ani razu. Może dlatego, iż gapienie się jest niekulturalne, a może dlatego, iż dziewczyna była zbyt zajęta pracą? Albo to po prostu ten dziwny, wewnętrzny niepokój...
Cyan wróciła za ladę, aby zająć się przygotowywaniem zamówienia dla nowych klientów. Brian poklepał ją przyjacielsko po plecach, sięgając jednocześnie w stronę niewielkiej, ciemnej lodówki, stojącej pod blatem. Mężczyzna wyjął z niej wściekle-żółtą cytrynę, przekrojoną wcześniej na dwie połówki. Wraz z owocem oddalił się w stronę umywalki, obok której stała drewniana tacka oraz czarny kubek z logiem kawiarni, z którego wnętrza unosiła się para.
Cyanne uniosła delikatnie podbródek do góry, kiedy do jej uszu doszedł znajomy głos elfa.
-Zaraz podam panu herbatę- odpowiedziała z ciepłym, firmowym uśmiechem. Dziewczę jedną ręką sięgnęło w stronę metalowej tacki, aby zabrać z niej pieniądze, drugą zaś chciało złapać za uchwyt dzbanka, w którym wrzała już woda. Jako, iż przez cały dzień Cyanne nie zdobiła sobie krzywdy, musiała jakoś to nadrobić. I oto zamiast złapać za drewniany uchwyt, przyłożyła palce do rozgrzanego metalu. Z ust dziewczyny wydobył się zgłuszony okrzyk. Brian niemalże od razu skoczył w jej stronę, wciskając dłoń pracownicy do umywalki, aby schłodzić oparzenie. Z jej ust wydobyło się jakże urocze przekleństwo, tj. "kurka wodna". Pół lokalu ryknęło śmiechem. A najgłośniej śmiała się Joy, która, słysząc okrzyk swojej koleżanki, ruszyła w stronę rady.
-Mogłabyś obsłużyć tamtego elfa, poproszę?- Cyanne skazała na chłopaka ręką, w której trzymała jego zapłatę. Joy pokiwała głową, następnie wlewając wrzątek do ciemnego kubka, aby za chwilę zanieść go elfowi.
Cyan wróciła za ladę, aby zająć się przygotowywaniem zamówienia dla nowych klientów. Brian poklepał ją przyjacielsko po plecach, sięgając jednocześnie w stronę niewielkiej, ciemnej lodówki, stojącej pod blatem. Mężczyzna wyjął z niej wściekle-żółtą cytrynę, przekrojoną wcześniej na dwie połówki. Wraz z owocem oddalił się w stronę umywalki, obok której stała drewniana tacka oraz czarny kubek z logiem kawiarni, z którego wnętrza unosiła się para.
Cyanne uniosła delikatnie podbródek do góry, kiedy do jej uszu doszedł znajomy głos elfa.
-Zaraz podam panu herbatę- odpowiedziała z ciepłym, firmowym uśmiechem. Dziewczę jedną ręką sięgnęło w stronę metalowej tacki, aby zabrać z niej pieniądze, drugą zaś chciało złapać za uchwyt dzbanka, w którym wrzała już woda. Jako, iż przez cały dzień Cyanne nie zdobiła sobie krzywdy, musiała jakoś to nadrobić. I oto zamiast złapać za drewniany uchwyt, przyłożyła palce do rozgrzanego metalu. Z ust dziewczyny wydobył się zgłuszony okrzyk. Brian niemalże od razu skoczył w jej stronę, wciskając dłoń pracownicy do umywalki, aby schłodzić oparzenie. Z jej ust wydobyło się jakże urocze przekleństwo, tj. "kurka wodna". Pół lokalu ryknęło śmiechem. A najgłośniej śmiała się Joy, która, słysząc okrzyk swojej koleżanki, ruszyła w stronę rady.
-Mogłabyś obsłużyć tamtego elfa, poproszę?- Cyanne skazała na chłopaka ręką, w której trzymała jego zapłatę. Joy pokiwała głową, następnie wlewając wrzątek do ciemnego kubka, aby za chwilę zanieść go elfowi.
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Słysząc zduszony okrzyk Ivan tylko podniósł głowę. Miał wyostrzony słuch, a więc coś co dla zwykłego ucha wydawało się strasznie głośne, dla niego było wręcz nie do zniesienia. Elf lekko się skrzywił i spojrzał na swoje dłonie. Były bardzo zadbane, nigdy niczym nie skażone czy zranione. Z powrotem przeniósł wzrok w stronę lady i cicho cmoknął. Czyli nie będzie herbaty?
Oparł łokieć o blat stołu i wrócił do szkicowania. Z pod jego ołówka zaczęła wyłaniać się kawiarnia. Stoliki, krzesła, goście, a nawet obsługa - wszystko zdawało się żyć własnym życiem. Ivan pokręcił głową i przejechał po papierze palcem rozmazując fragment lokalu.
Kiedy podniósł głowę zobaczył jak w jego stronę zmierza inna kelnerka. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o herbacie, ale po chwili poczuł dziwne ukłucie w żołądku. Kiedy dziewczyna postawiła przed nim kubek spuścił wzrok i tylko podziękował kiwnięciem głowy.
- Czy mogłaby pani przekazać koleżance od herbaty, że przepraszam oraz, żeby owinęła rękę liśćmi mięty? - elf odgarnął wpadające do oczu brązowe kosmyki i schował szkicownik.
Oparł łokieć o blat stołu i wrócił do szkicowania. Z pod jego ołówka zaczęła wyłaniać się kawiarnia. Stoliki, krzesła, goście, a nawet obsługa - wszystko zdawało się żyć własnym życiem. Ivan pokręcił głową i przejechał po papierze palcem rozmazując fragment lokalu.
Kiedy podniósł głowę zobaczył jak w jego stronę zmierza inna kelnerka. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o herbacie, ale po chwili poczuł dziwne ukłucie w żołądku. Kiedy dziewczyna postawiła przed nim kubek spuścił wzrok i tylko podziękował kiwnięciem głowy.
- Czy mogłaby pani przekazać koleżance od herbaty, że przepraszam oraz, żeby owinęła rękę liśćmi mięty? - elf odgarnął wpadające do oczu brązowe kosmyki i schował szkicownik.
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Kiedy Joy niosła herbatę, Cyanne z uwagą przyglądała się swojej dłoni, spoczywającej w delikatnym uścisku Briana. Mężczyzna szukał w szufladzie kremu na oparzenia, jakby jego pracownice codziennie parzyły sobie dłonie podczas bliższego stosunku z czajnikiem. Znalazł go wyjątkowo szybko. Brian nałożył na palce Cyanne ogromną warstwę przezroczystego, zimnego żelu. Nie rozsmarował go, jakby w obawie, iż mógłby w ten sposób zranić swoją pracownicę.
-Może idź na zaplecze, odpocznij- powiedział zmartwionym głosem. Znał Cyanne, wiedział również o jej niezwykłej umiejętności wpadania we wszelkie problemy, które najczęściej kończyły się wizytą w szpitalu. Dziewczyna pokiwała głową. Odwróciła się, po czym udała na zaplecze, aby tam w spokoju usiąść i odpocząć. Zazwyczaj wszystko kończyło się znacznie gorzej. Zamiast zaczerwienionej, piekącej skóry były głębokie skaleczenia, skręcenia i złamania kości. Na przykład.
Spokój Cyanne nie trwał długo. Joy weszła na zaplecze, w dłoni trzymając firmowy długopis z czaszką. Ta, będąc cała poobgryzana, wyglądała jakby ktoś trzasnął nią o ścianę.
-Tamten elf, kazał przeprosić. I powiedział, żebyś owinęła ręce jakimiś liściami. Chyba miętą- odparła beznamiętnym, suchym tonem, wzruszając obojętnie ramionami. Cyanne pokiwała głową, uśmiechając się do koleżanki przepraszająco. Kelnerka wyszła z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę samą. Tak było lepiej. Chyba.
-Może idź na zaplecze, odpocznij- powiedział zmartwionym głosem. Znał Cyanne, wiedział również o jej niezwykłej umiejętności wpadania we wszelkie problemy, które najczęściej kończyły się wizytą w szpitalu. Dziewczyna pokiwała głową. Odwróciła się, po czym udała na zaplecze, aby tam w spokoju usiąść i odpocząć. Zazwyczaj wszystko kończyło się znacznie gorzej. Zamiast zaczerwienionej, piekącej skóry były głębokie skaleczenia, skręcenia i złamania kości. Na przykład.
Spokój Cyanne nie trwał długo. Joy weszła na zaplecze, w dłoni trzymając firmowy długopis z czaszką. Ta, będąc cała poobgryzana, wyglądała jakby ktoś trzasnął nią o ścianę.
-Tamten elf, kazał przeprosić. I powiedział, żebyś owinęła ręce jakimiś liściami. Chyba miętą- odparła beznamiętnym, suchym tonem, wzruszając obojętnie ramionami. Cyanne pokiwała głową, uśmiechając się do koleżanki przepraszająco. Kelnerka wyszła z pomieszczenia, zostawiając dziewczynę samą. Tak było lepiej. Chyba.
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
A Ivan? On na szczęście miał inny problem. Nigdy nie doprowadzał do samo okaleczania się, za to wpadał w różnego rodzaju kłopoty, i to dość często. Elf bardzo tego nie lubił, ale w końcu poddał się i stwierdził, że najwyraźniej takie życie jest mu pisane - w ciągłym stresie i obawie o swoje życie.
Kiedy schował szkicownik rozejrzał się jeszcze raz po lokalu. Tak, na pewno zapamięta jak wygląda to miejsce i jak do niego dojść. Ivan wstał i powoli zaczął się przygotowywać do wyjścia. Po wypiciu dwóch malinowych herbat jego organizm był całkowicie przygotowany na wyjście na dwór. Ivan zasunął krzesło, po czym bardzo cicho opuścił lokal.
Kiedy schował szkicownik rozejrzał się jeszcze raz po lokalu. Tak, na pewno zapamięta jak wygląda to miejsce i jak do niego dojść. Ivan wstał i powoli zaczął się przygotowywać do wyjścia. Po wypiciu dwóch malinowych herbat jego organizm był całkowicie przygotowany na wyjście na dwór. Ivan zasunął krzesło, po czym bardzo cicho opuścił lokal.
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Ten dzień wcale nie musiał być zły. Nie, jeśli wiatr nie byłby tak przenikliwy i zimny, jakim się okazał. Nie, jeśli słońce które rano świeciło tak zachęcająco nie zniknęło po raptem godzinie za ciężkimi kratami deszczowych chmur. Nie, gdyby ludzie nie byli meteopatami i nie zamieniali się przez to w wredne bestie, zwłaszcza profesorzy, którzy przy takiej pogodzie stawali się żądnymi krwi biednych studentów zombie. Nie, gdyby nie wysiadło ogrzewanie w butiku. I zdecydowanie nie, jeśli Grima miałaby pod dostatkiem ciepłej kawy z dodatkiem korzennych przypraw. Ale nie miała, w ogóle od ponad 4 godzin w ustach ani kropelki kawy. I mogłaby przysiąc, że wszystko sprzysięgło się przeciw niej, by nie pozwolić na zdobycie choćby łyka zbawczego naparu. Zdesperowana niemal biegła ulicami szukając choćby marnego automatu z kawą, czegokolwiek. Zdawało jej się, ze kreci się w kółko od co najmniej godziny ( w rzeczywistości było to dopiero piętnaście minut, jednak to wystarczająco długo dla osoby tak potrzebującej) gdy nagle, przed jej oczami ukazało sie wejście do kelarsoth niczym promieniejąca jasnoscią brama azylu. Wtargnęła do środka, nie zastanawiając się nawet, jak bardzo nie na miejscu tu wygląda. Zdecydowanie jej panterkowa sukienka, fioletowe rajstopy i krzycząca "zauważ mnie" żółta torebka nie wpasowywały się w klimat lokalu. Tak, można zdecydowanie stwierdzić, że była nie na miejscu. I może by ją to obeszło, gdyby takie pojęcie w ogóle w jej słowniku istniało. Ale tak nie było.
Jak spragniony wędrowiec po drodze przez pustynię, opadła na krzesło przy barze i niemal cierpiętniczym głosem rzuciła do kelnerki;
- Mochę, podwójną, błagam.
Dziewczyna musiałaby być potworem, by nie ulżyć tej umęczonej istocie, jaką w tej chwili przedstawiała sobą Grim.
Jak spragniony wędrowiec po drodze przez pustynię, opadła na krzesło przy barze i niemal cierpiętniczym głosem rzuciła do kelnerki;
- Mochę, podwójną, błagam.
Dziewczyna musiałaby być potworem, by nie ulżyć tej umęczonej istocie, jaką w tej chwili przedstawiała sobą Grim.
Grima Revel- Liczba postów : 9
Dołączył : 22/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Orson siedział w bezruchu. Przez moment wszystko to wydało mu się prawie nierzeczywiste. To ‘spotkanie’ nocą. Ta ciemność poza czasem i przestrzenią. Cisza, spokój, który miał w sobie nieogarnioną rozległość snu. Przejmująca przejrzystość snu. Niebo rozgwieżdżone w głębi. I przede wszystkim ta kobieta, której unikał próbując przez cały czas doprowadzić do tego, by ich drogi się nie spotkały. Nikły zarys jej ciała mógł dojrzeć wśród mroku od wielu dni i z każdą chwilą powątpiewał bardziej w kwestii posłania jej do grobu.
- William. Nie. Wydaje mi się, że to przedsięwzięcie nie jest warte swojej ceny. – blondyn uniósł zielone oczy znad kierownicy i zerknął w boczne lusterko swojego Dodge Challengera. Postać zamykająca drzwi Kelarsoth Caffe powoli zniknęła mu z pola widzenia.
- To bez znaczenia. Przecież jej nie… - towarzysz blondyna zamilkł na moment, językiem przerzucił wiśniowo miętową gumę na prawą stronę żuchwy, a następnie podrapał się po brodzie. – To bez znaczenia.
Zielonooki trzykrotnie stuknął wskazującym palcem o kierownicę i odpiął pasy bezpieczeństwa. Uwadze towarzysza nie umknął szelmowski uśmiech blondyna, który na sekundę pojawił się na jego licu. Blondyn coś kombinował!
- Co robisz? – zagaił William. – Orson, nie bądź głupi. Nie w takim miejscu. Nie przy ludziach.
- Trudno z tobą dyskutować. – zawahał się zielonooki. – A jeszcze trudniej się z tobą nie zgodzić.
- Co masz na myśli?
- Nie sądzisz, że wyczerpałeś już swój dzisiejszy limit zadawania pytań?
- Orson, cholera!
- Will, uspokój się. Idę tylko się napić kawy. – blondyn uśmiechnął się z wyczuwalną nutą złośliwości. – O ile się nie mylę, przed chwilą wspominałeś, że Martha czeka z kolacją. Przykro mi, że nie możesz ze mną iść, ale jakoś to przeżyję.
William roześmiał się głośno. Gdy już skończył wypluwać nagromadzone resztki śliny na szybę, z dezaprobatą pokiwał głową. Nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, co było widać na pierwszy rzut oka, jednak za wszelką cenę próbował wszystko obrócić w …
- To żart? – zapytał marszcząc brwi. Odpowiedź uzyskał natychmiastowo, Orson uniósł kąciki ust w szelmowskim uśmieszku. – Jesteś idiotą McCullers i wiesz o tym. – pokiwał głową i po chwili, jakby zdając sobie z czegoś sprawę, otworzył usta ze zdziwienia. – Chyba że… ty wiesz co robisz. Ty wcale nie chcesz jej teraz porwać!
- Mówiłem. – odparł po chwili irytującej ciszy i mierzeń wzrokiem. – Idę na kawę.
W Kelarsoth Caffe tego wieczora nie było tłoczno. Orson bez problemu znalazł sobie miejsce jak najbliżej wyjścia i nie musiał długo czekać z realizacją zamówienia. Nie zamówił mokki, choć sposób w jaki panna Revel się o nią prosiła był co najmniej zaskakujący. Przez moment mógł pomyśleć, że tak słodkie okropieństwo może znaleźć się w jego ustach na rzecz niezawartej solidarności pomiędzy obserwatorem i obserwowaną. Zdecydował się jednak na standardową mocną lavazzę z ekspresu bez dodatku cukru.
Chwilę potem zmienił miejsce swojego położenia. Zabrał z sąsiedniego krzesła swoją szarą kurtkę i w oka mgnieniu pojawił się przy stoliku panny Revel. Zarówno jak szybko się zjawił, tak szybko przeszedł na nieodpowiednią formę znajomości. Żadnego pan-pani. Przynajmniej teraz.
- Cześć Grim. – uśmiechnął się ‘uroczo’ i bez pytania usiadł naprzeciw. – Podwójna Mokka. Nie za dużo słodkości jak na jeden wieczór?
- William. Nie. Wydaje mi się, że to przedsięwzięcie nie jest warte swojej ceny. – blondyn uniósł zielone oczy znad kierownicy i zerknął w boczne lusterko swojego Dodge Challengera. Postać zamykająca drzwi Kelarsoth Caffe powoli zniknęła mu z pola widzenia.
- To bez znaczenia. Przecież jej nie… - towarzysz blondyna zamilkł na moment, językiem przerzucił wiśniowo miętową gumę na prawą stronę żuchwy, a następnie podrapał się po brodzie. – To bez znaczenia.
Zielonooki trzykrotnie stuknął wskazującym palcem o kierownicę i odpiął pasy bezpieczeństwa. Uwadze towarzysza nie umknął szelmowski uśmiech blondyna, który na sekundę pojawił się na jego licu. Blondyn coś kombinował!
- Co robisz? – zagaił William. – Orson, nie bądź głupi. Nie w takim miejscu. Nie przy ludziach.
- Trudno z tobą dyskutować. – zawahał się zielonooki. – A jeszcze trudniej się z tobą nie zgodzić.
- Co masz na myśli?
- Nie sądzisz, że wyczerpałeś już swój dzisiejszy limit zadawania pytań?
- Orson, cholera!
- Will, uspokój się. Idę tylko się napić kawy. – blondyn uśmiechnął się z wyczuwalną nutą złośliwości. – O ile się nie mylę, przed chwilą wspominałeś, że Martha czeka z kolacją. Przykro mi, że nie możesz ze mną iść, ale jakoś to przeżyję.
William roześmiał się głośno. Gdy już skończył wypluwać nagromadzone resztki śliny na szybę, z dezaprobatą pokiwał głową. Nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, co było widać na pierwszy rzut oka, jednak za wszelką cenę próbował wszystko obrócić w …
- To żart? – zapytał marszcząc brwi. Odpowiedź uzyskał natychmiastowo, Orson uniósł kąciki ust w szelmowskim uśmieszku. – Jesteś idiotą McCullers i wiesz o tym. – pokiwał głową i po chwili, jakby zdając sobie z czegoś sprawę, otworzył usta ze zdziwienia. – Chyba że… ty wiesz co robisz. Ty wcale nie chcesz jej teraz porwać!
- Mówiłem. – odparł po chwili irytującej ciszy i mierzeń wzrokiem. – Idę na kawę.
W Kelarsoth Caffe tego wieczora nie było tłoczno. Orson bez problemu znalazł sobie miejsce jak najbliżej wyjścia i nie musiał długo czekać z realizacją zamówienia. Nie zamówił mokki, choć sposób w jaki panna Revel się o nią prosiła był co najmniej zaskakujący. Przez moment mógł pomyśleć, że tak słodkie okropieństwo może znaleźć się w jego ustach na rzecz niezawartej solidarności pomiędzy obserwatorem i obserwowaną. Zdecydował się jednak na standardową mocną lavazzę z ekspresu bez dodatku cukru.
Chwilę potem zmienił miejsce swojego położenia. Zabrał z sąsiedniego krzesła swoją szarą kurtkę i w oka mgnieniu pojawił się przy stoliku panny Revel. Zarówno jak szybko się zjawił, tak szybko przeszedł na nieodpowiednią formę znajomości. Żadnego pan-pani. Przynajmniej teraz.
- Cześć Grim. – uśmiechnął się ‘uroczo’ i bez pytania usiadł naprzeciw. – Podwójna Mokka. Nie za dużo słodkości jak na jeden wieczór?
Orson McCullers- Liczba postów : 15
Dołączył : 20/10/2009
Wiek : 41
Skąd : Leroth
Rasa : Diablę
Re: Kelarsoth Caffe
Rzeczywiście, kelnerka potworem nie była ( choć, osobistym zdaniem Grimy niewiele jej do wyglądu potwora brakowało) i spragniona dziewczyna błyskawicznie dostała ogromny kubek parujacej, pachnącej kawy. Czy może być coś cudowniejszego niż zapach świeżo zaparzonej kawy? Zdecydowanie jedną chwilę można było poświęcić na delektowanie się tym upojnym aromatem, skoro od zbawiennego łyka już nic jej nie dzieliło. Z niemal nabożną czcią ujęła kubek w dłonie i upiła pierwszy, głęboki łyk. Ach, ten smak! Nie dałoby sie go porównać z niczym innym, bowiem zabarwiony pragnieniem i smakiem dnia dzisiejszego był jak boska ambrozja. Tę mistyczną kontemplację przerwało szurnięcie krzesła tuż obok niej, chociaż nie, nie ono dokładnie. To, że ktoś usiadł obok niej nic w tej chwili nie znaczyło, ważna była tylko kawa, to ciepło w dłoniach i ten cudowny smak na języku. Jednak przypadkowy ( lub wcale nie tak przypadkowy) kompan zwrócił sie do niej imieniem, nie mogła więc go ignorować, a raczej była w odpowiednim humorze, żeby go nie zignorować. Powoli uniosła powieki, dając sobie czas na identyfikację, jednak jego twarz nic jej kompletnie nie przypominała. Hmmm...nieznajomy? To skąd wiedział, jak ma na imię?
Uśmiechnęła się lekko, zlizując mleczną pianę która osiadła na jej górnej wardze.
- Cześć, Mężczyzno- o- nieznanym-mi- imieniu. - zmierzyła go wzrokiem, upewniając się, ze na pewno nie jest nikim z jej najbliższego otoczenia. W końcu pamięć do twarzy miała całkiem niezłą.
- "Słodkości" nie łączą się z określeniem "za dużo". Przynajmniej dla mnie, na pewno w takim dniu jak dziś.- uśmiech leciutko uniósł kącik jej ust, zanim zniknął za krawędzią kubka z kawą.
Uśmiechnęła się lekko, zlizując mleczną pianę która osiadła na jej górnej wardze.
- Cześć, Mężczyzno- o- nieznanym-mi- imieniu. - zmierzyła go wzrokiem, upewniając się, ze na pewno nie jest nikim z jej najbliższego otoczenia. W końcu pamięć do twarzy miała całkiem niezłą.
- "Słodkości" nie łączą się z określeniem "za dużo". Przynajmniej dla mnie, na pewno w takim dniu jak dziś.- uśmiech leciutko uniósł kącik jej ust, zanim zniknął za krawędzią kubka z kawą.
Grima Revel- Liczba postów : 9
Dołączył : 22/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Orson McCullers podniósł wzrok znad filiżanki mocnej lavazzy bez cukru i na swój niedorzeczny sposób wydął usta w subtelnym uśmiechu.
- O, widzisz, bym zapomniał. – zreflektował się. – Nazywam się Bryan Etterwood i jestem tu po to, aby cię porwać. Śledziłem cię od dłuższego czasu. To dziwne, że nie zauważyłaś. Spodziewałem się okrzyku przerażenia i wylanej mokki na moją koszulę.
Nim skończył wypowiedź, zdążył zatrzymać kelnerkę na wpół drogi do stolika. Wystarczyło pokiwać głową na boki, by zrezygnować z pytań „czy podać coś jeszcze?” – uf!
- Jestem zobowiązany, że tego nie zrobiłaś. W ramach podziękowania, możesz wybrać sobie, czy mam związać ci tylko ręce, czy też nogi. – wcale nie żartował. Ale kogo to obchodzi?
Wygładził odstającą koszulę i uśmiechnął się na swój mało autentyczny sposób.
Na to wyjątkowe spotkanie szykował się przynajmniej czterdzieści minut, nie licząc przeglądania garderoby i poszukiwania odpowiedniego ubioru w pasażach handlowych. Ostatecznie założył na siebie burą koszulę od LAVARDA, dobrze dopasowaną orzechową marynarkę i jasne jeansowe spodnie z elementami niewielkich przetarć. Problem z obuwiem rozwiązał klasycznym krojem butów wyjściowych, dobierając do tego odcień kawy z mlekiem. Do całego zestawu za namową sprzedawczyni dołożył ciemnobrązowy pasek ze srebrną klamrą. Bardzo dobre połączenie, zwłaszcza na nieoficjalne, ale ważne spotkania. Takie jak to.
- Dobra… - zaczął znów. – Nazywam się Bryan Etterwood, chodzimy na tę samą uczelnię i niejednokrotnie się minęliśmy. Pomyślałem, że skoro już tu jestem, to się przysiądę.
Uśmiechnął się. Orson wychwytywał towarzyskie niuanse szybko, w jednej chwili potrafił zmienić się w wesołego dupka z Akademii Sztuk Pięknych, jakby miał o niej choć trochę pojęcia. Urok osobisty i manipulacja faktami robiły z niego niebezpiecznego przeciwnika, zwłaszcza dla młodej, samotnej dziewczyny w wielkim mieście. Ha! To mu się trafiło.
- O, widzisz, bym zapomniał. – zreflektował się. – Nazywam się Bryan Etterwood i jestem tu po to, aby cię porwać. Śledziłem cię od dłuższego czasu. To dziwne, że nie zauważyłaś. Spodziewałem się okrzyku przerażenia i wylanej mokki na moją koszulę.
Nim skończył wypowiedź, zdążył zatrzymać kelnerkę na wpół drogi do stolika. Wystarczyło pokiwać głową na boki, by zrezygnować z pytań „czy podać coś jeszcze?” – uf!
- Jestem zobowiązany, że tego nie zrobiłaś. W ramach podziękowania, możesz wybrać sobie, czy mam związać ci tylko ręce, czy też nogi. – wcale nie żartował. Ale kogo to obchodzi?
Wygładził odstającą koszulę i uśmiechnął się na swój mało autentyczny sposób.
Na to wyjątkowe spotkanie szykował się przynajmniej czterdzieści minut, nie licząc przeglądania garderoby i poszukiwania odpowiedniego ubioru w pasażach handlowych. Ostatecznie założył na siebie burą koszulę od LAVARDA, dobrze dopasowaną orzechową marynarkę i jasne jeansowe spodnie z elementami niewielkich przetarć. Problem z obuwiem rozwiązał klasycznym krojem butów wyjściowych, dobierając do tego odcień kawy z mlekiem. Do całego zestawu za namową sprzedawczyni dołożył ciemnobrązowy pasek ze srebrną klamrą. Bardzo dobre połączenie, zwłaszcza na nieoficjalne, ale ważne spotkania. Takie jak to.
- Dobra… - zaczął znów. – Nazywam się Bryan Etterwood, chodzimy na tę samą uczelnię i niejednokrotnie się minęliśmy. Pomyślałem, że skoro już tu jestem, to się przysiądę.
Uśmiechnął się. Orson wychwytywał towarzyskie niuanse szybko, w jednej chwili potrafił zmienić się w wesołego dupka z Akademii Sztuk Pięknych, jakby miał o niej choć trochę pojęcia. Urok osobisty i manipulacja faktami robiły z niego niebezpiecznego przeciwnika, zwłaszcza dla młodej, samotnej dziewczyny w wielkim mieście. Ha! To mu się trafiło.
Orson McCullers- Liczba postów : 15
Dołączył : 20/10/2009
Wiek : 41
Skąd : Leroth
Rasa : Diablę
Re: Kelarsoth Caffe
Uśmiechnęła się z lekka ironicznie, odsuwając kubek od ust. Och, och, czyżby powinna zachwycić się uroczym uśmieszkiem pana z naprzeciwka?
- Wybaczam, taki drobny szczegół łatwo przeoczyć. Ja zapewne nie muszę się przedstawiać? - Tak, w roli pobłażliwej królowej wybaczającej poddanemu niesubordynację Grimie do twarzy, że też nigdy nie myślała nad rolą choćby w małym teatrzyku. Chwilę milczała, uparcie wpatrując sie w zielone oczy Byana, jakby miała zamiar go przewiercić na wskroś. Potem zaś lekko wydęła usteczka, udając zatroskaną dziewczynkę.
- Ojej, to dosyć straszne. Czyli to jest zapewne moment w który powinnam zacząć histerycznie krzyczeć i wzywać pomocy od bogu ducha winnych klientów kawiarni? - zacmokała, co zaraz przerodziło się w krótki, urwany śmiech.
- O losy koszuli bym się nie martwiła, żal by mi było niszczyć bez potrzeby tak ładną, choć dosyć pospolita, jeśli mam być szczera sztukę odzieży. Poza tym... - tu mała przerwa, zjazd kamery w dół,widoczna zamiana założonych na siebie nóg w fiolecie
-... już dawno przestałam zauważać ludzi przyglądających mi się na ulicy, z ukrycia czy też nie. To chyba nie dziwi? - uśmiechnęła się szeroko, bo choć doskonale zdawała sobie sprawę z wrażenia, jakie wywołuje ( nie biorąc pod uwagę tego, czy było pozytywne czy też nie) tak właściwie to lubiła i nie zamierzała się zmieniać.
- Poza tym, miły Bryanie Porywaczu, zostawienie ofiary z nieskrępowanymi rękoma nie jest zbyt logiczne, przynajmniej tak mówią wszystkie filmy, więc wyczuwając w tym haczyk chyba wybiorę ręce. - na dłuższą chwilę po tej kwestii pół jej twarzyczki zniknęło za wielkim kubkiem, jednak nie oczy, które nadal niczym Rentgen próbowały prześwietlić mężczyznę. Zazwyczaj to działało, w różny sposób - peszyło, zaskakiwało, osłabiało. Jakikolwiek miało skutek, zawsze był on Imie na rękę. Nie, żeby liczyła że zadziała na niego.
Wracając do zaistniałej sytuacji i ostatniej kwestii kompana od kawy. Czyżby Orson źle przestudiował zadaną lekcję? Może jego strój był szykowny, i całkiem ładny, jak na panienki Revel gust, ale zbyt prosty jak na ucznia ASP. Tam po prostu nie było normalnych ludzi, każdy w jakiś sposób chciał zaznaczyć swą "artystyczność", więc miałby chociaż pedalsko-kretyński szaliczek. Poza tym, nie wiedział zapewne, ze Grim ma doskonałą pamięć ( jak inaczej spamiętałaby te wszystkie ploteczki i przydatne informacje, które "przypadkiem" zdobywała?), zwłaszcza jeśli chodzi o twarze, a rzekomo "ich" uczelnia nie miała zbyt wielu uczniów i jestem pewna, że ona potrafiłaby ich wszystkich zidentyfikować. Zły strzał, kochasiu.Ale skoro tak...bawmy się dalej w udawanie. Pan pseudo-B będzie udawał kolegę studenta, a Gri biedną, samotną dziewczynę w wielkim mieście. W końcu każda rozrywka jest dobra.
- Rzeczywiście? Cóż, widocznie niebyt rzucasz się w oczy. A miłym towarzystwem nigdy nie pogardzę. Zatem, co myślisz o dzisiejszym wykładzie profesora Eshera?- Była niesamowicie ciekawa, jak Bryan przygotował się do swojej roli. Profesora bowiem nie było dziś na uczelni po raz pierwszy od trzydziestu lat, i była to nieobecność dosyć zaskakująca. Cóż...zapowiada się bardzo ciekawy wieczór. Grima uśmiechnęła się lekko pod nosem, upijając kolejny łyk kawy.
- Wybaczam, taki drobny szczegół łatwo przeoczyć. Ja zapewne nie muszę się przedstawiać? - Tak, w roli pobłażliwej królowej wybaczającej poddanemu niesubordynację Grimie do twarzy, że też nigdy nie myślała nad rolą choćby w małym teatrzyku. Chwilę milczała, uparcie wpatrując sie w zielone oczy Byana, jakby miała zamiar go przewiercić na wskroś. Potem zaś lekko wydęła usteczka, udając zatroskaną dziewczynkę.
- Ojej, to dosyć straszne. Czyli to jest zapewne moment w który powinnam zacząć histerycznie krzyczeć i wzywać pomocy od bogu ducha winnych klientów kawiarni? - zacmokała, co zaraz przerodziło się w krótki, urwany śmiech.
- O losy koszuli bym się nie martwiła, żal by mi było niszczyć bez potrzeby tak ładną, choć dosyć pospolita, jeśli mam być szczera sztukę odzieży. Poza tym... - tu mała przerwa, zjazd kamery w dół,widoczna zamiana założonych na siebie nóg w fiolecie
-... już dawno przestałam zauważać ludzi przyglądających mi się na ulicy, z ukrycia czy też nie. To chyba nie dziwi? - uśmiechnęła się szeroko, bo choć doskonale zdawała sobie sprawę z wrażenia, jakie wywołuje ( nie biorąc pod uwagę tego, czy było pozytywne czy też nie) tak właściwie to lubiła i nie zamierzała się zmieniać.
- Poza tym, miły Bryanie Porywaczu, zostawienie ofiary z nieskrępowanymi rękoma nie jest zbyt logiczne, przynajmniej tak mówią wszystkie filmy, więc wyczuwając w tym haczyk chyba wybiorę ręce. - na dłuższą chwilę po tej kwestii pół jej twarzyczki zniknęło za wielkim kubkiem, jednak nie oczy, które nadal niczym Rentgen próbowały prześwietlić mężczyznę. Zazwyczaj to działało, w różny sposób - peszyło, zaskakiwało, osłabiało. Jakikolwiek miało skutek, zawsze był on Imie na rękę. Nie, żeby liczyła że zadziała na niego.
Wracając do zaistniałej sytuacji i ostatniej kwestii kompana od kawy. Czyżby Orson źle przestudiował zadaną lekcję? Może jego strój był szykowny, i całkiem ładny, jak na panienki Revel gust, ale zbyt prosty jak na ucznia ASP. Tam po prostu nie było normalnych ludzi, każdy w jakiś sposób chciał zaznaczyć swą "artystyczność", więc miałby chociaż pedalsko-kretyński szaliczek. Poza tym, nie wiedział zapewne, ze Grim ma doskonałą pamięć ( jak inaczej spamiętałaby te wszystkie ploteczki i przydatne informacje, które "przypadkiem" zdobywała?), zwłaszcza jeśli chodzi o twarze, a rzekomo "ich" uczelnia nie miała zbyt wielu uczniów i jestem pewna, że ona potrafiłaby ich wszystkich zidentyfikować. Zły strzał, kochasiu.Ale skoro tak...bawmy się dalej w udawanie. Pan pseudo-B będzie udawał kolegę studenta, a Gri biedną, samotną dziewczynę w wielkim mieście. W końcu każda rozrywka jest dobra.
- Rzeczywiście? Cóż, widocznie niebyt rzucasz się w oczy. A miłym towarzystwem nigdy nie pogardzę. Zatem, co myślisz o dzisiejszym wykładzie profesora Eshera?- Była niesamowicie ciekawa, jak Bryan przygotował się do swojej roli. Profesora bowiem nie było dziś na uczelni po raz pierwszy od trzydziestu lat, i była to nieobecność dosyć zaskakująca. Cóż...zapowiada się bardzo ciekawy wieczór. Grima uśmiechnęła się lekko pod nosem, upijając kolejny łyk kawy.
Grima Revel- Liczba postów : 9
Dołączył : 22/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Czasami wypadało pokazać się w pracy. Oczywiście, Cyanne
jako niezwykle uczynne dziewczę dokładnie wykonujące zadaną jej pracę, nie
spóźniła się. Przekroczyła próg kawiarni punktualnie. Dzisiaj na szczęście
tłoku jako tako nie było, a Joy, wraz z drugą kelnerką… Melanie?, dobrze sobie
radziły. No dobrze, pomińmy, iż ta pierwsza połowę roboty zwalała na swoje
koleżanki z pracy, będąc zbyt zajętą zabawianiem klientów.
-Cyan, dobrze, że wpadłaś. Ludzi jest coraz więcej, a Joy nie jest raczej
skoro do roboty- Melanie, westchnęła, podchodząc do szatynki, zanim ta
weszła na zaplecze, aby założyć strój roboczy. Kto nie kocha skórzanych,
obcisłych sukieneczek, butów na ogromnych koturnach oraz tony makijażu na
twarzy? Bo przecież uczucie, iż coś lepkiego spływa ci po policzkach, jest
niesamowite! Rudowłosa zauważyła niezbyt radosną minę Cyanne. Dobrze znała jej
ból- jako alergiczka również nie cierpiała kosmetyków, jednak praca w kawiarni
oferowała wystarczającą pensję, aby móc czasem się poświęcić.
-Weź moje, są anty alergiczne i delikatne. Nawet nie poczujesz, że jesteś
umalowana.- Wskazała Cyan swoją niewielką, brązową torebkę, stojącą na
niewielkiej, drewnianej skrzyni.
-Dzięki- odpowiedziała, uśmiechając się niepewnie. A kiedy rudowłosa
wyszła, nie tracąc więcej czasu, przebrała się w strój roboczy.
Przygotowanie się zajęło kelnerce nie więcej niż piętnaście minut. Drzwi od
zaplecza otworzyły się, a z pomieszczenia wyszedł potwór, nie kobieta. Widząc
minę Joy, Cyan wywnioskowała, iż wygląda nie najgorzej.
Dziewczyna stanęła za ladą, obok Briana, rozglądając się po lokalu. Na razie nie
dostrzegła nikogo, kto potrzebowałby jej pomocy, tudzież złożyć zamówienie.
jako niezwykle uczynne dziewczę dokładnie wykonujące zadaną jej pracę, nie
spóźniła się. Przekroczyła próg kawiarni punktualnie. Dzisiaj na szczęście
tłoku jako tako nie było, a Joy, wraz z drugą kelnerką… Melanie?, dobrze sobie
radziły. No dobrze, pomińmy, iż ta pierwsza połowę roboty zwalała na swoje
koleżanki z pracy, będąc zbyt zajętą zabawianiem klientów.
-Cyan, dobrze, że wpadłaś. Ludzi jest coraz więcej, a Joy nie jest raczej
skoro do roboty- Melanie, westchnęła, podchodząc do szatynki, zanim ta
weszła na zaplecze, aby założyć strój roboczy. Kto nie kocha skórzanych,
obcisłych sukieneczek, butów na ogromnych koturnach oraz tony makijażu na
twarzy? Bo przecież uczucie, iż coś lepkiego spływa ci po policzkach, jest
niesamowite! Rudowłosa zauważyła niezbyt radosną minę Cyanne. Dobrze znała jej
ból- jako alergiczka również nie cierpiała kosmetyków, jednak praca w kawiarni
oferowała wystarczającą pensję, aby móc czasem się poświęcić.
-Weź moje, są anty alergiczne i delikatne. Nawet nie poczujesz, że jesteś
umalowana.- Wskazała Cyan swoją niewielką, brązową torebkę, stojącą na
niewielkiej, drewnianej skrzyni.
-Dzięki- odpowiedziała, uśmiechając się niepewnie. A kiedy rudowłosa
wyszła, nie tracąc więcej czasu, przebrała się w strój roboczy.
Przygotowanie się zajęło kelnerce nie więcej niż piętnaście minut. Drzwi od
zaplecza otworzyły się, a z pomieszczenia wyszedł potwór, nie kobieta. Widząc
minę Joy, Cyan wywnioskowała, iż wygląda nie najgorzej.
Dziewczyna stanęła za ladą, obok Briana, rozglądając się po lokalu. Na razie nie
dostrzegła nikogo, kto potrzebowałby jej pomocy, tudzież złożyć zamówienie.
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Średniego wzrostu brunet od ponad czterech minut wpatrywał się w małą pogniecioną karteczkę, którą trzymał w bladych i zimnych dłoniach. Co chwila spoglądał to na swoje zapiski, to na wielki szyld z napisem " Kelarsoth Caffe".
W końcu upewniwszy się, że trafił w odpowiednie miejsce, pchnął drzwi, które prowadziły do kawiarni.
Wolnym krokiem skierował się w stronę stolika stojącego w rogu, po czym zdjął czarny szalik i przewiesił go przez oparcie krzesła.
Ivan polubił tę kawiarnię. Co prawda była to jego pierwsza poznana kawiarnia, w której większość gości stanowiło rasę ludzką, to jednak czuł się tu dobrze. I klimat mu odpowiadał, a nawet menu, z którego najbardziej lubił herbatę malinową. Ivan włożył ręce do kieszeni z nadzieją znalezienia w niej choćby kilku drobniaków. Dzisiaj nie będzie herbaty malinowej.
Elf oparł podbródek o rękę i rozejrzał się po pomieszczeniu.
W końcu upewniwszy się, że trafił w odpowiednie miejsce, pchnął drzwi, które prowadziły do kawiarni.
Wolnym krokiem skierował się w stronę stolika stojącego w rogu, po czym zdjął czarny szalik i przewiesił go przez oparcie krzesła.
Ivan polubił tę kawiarnię. Co prawda była to jego pierwsza poznana kawiarnia, w której większość gości stanowiło rasę ludzką, to jednak czuł się tu dobrze. I klimat mu odpowiadał, a nawet menu, z którego najbardziej lubił herbatę malinową. Ivan włożył ręce do kieszeni z nadzieją znalezienia w niej choćby kilku drobniaków. Dzisiaj nie będzie herbaty malinowej.
Elf oparł podbródek o rękę i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Zanim elf wszedł do kawiarni, Cyanne wdała się w krótką rozmowę ze swoim przełożonym, który o dziwo był niezwykle zafascynowany jej studiami. Może niezbyt interesowałyby go zdolności plastyczne swojej pracownicy, gdyby nie fakt, iż jeszcze nigdy nie słyszał, aby ktoś malował tak przepiękne obrazy palcami.
-Sądziłem, że namalowałaś to normalnie, pędzlami- odparł rozpromieniony, podbródkiem wskazując niewielkie obraz wiszący na przeciwległej ścianie. Widniała na nim niezwykle blada kobieta o kruczoczarnych włosach, spragnionym wzrokiem wpatrzona w gości. Zapewne można byłoby ją wziąć za zwykłą gothkę, gdyby nie szkarłatna linia, biegnąca od kącika ust aż do brody kobiety.
-Nawet jeżeli maluję palcami, nie jestem jakoś lepsza od innych- odpowiedziała nieco ściszonym głosem, wzruszając ramionami. Brian wywrócił oczami i już miał coś powiedzieć, gdy nagle poczuł nieprzyjemny chłód na plecach. Ktoś wszedł do kawiarni. Widząc elfa, gestem głowy polecił Cyan, aby go obsłużyła. Zapewne zrobiłaby to od razu, jednak, niestety, poznała go. Nieprzyjemna gula w gardle oraz ściskanie żołądka jakoś wcale nie pomagało.
-Cyan, wszystko w porządku?- Brian położył rękę na ramieniu pracownicy, będąc o nią zatroskanym. Nigdy się tak nie zachowywała. Dziewczyna w odpowiedzi pokiwała głową, a następnie, nie mając większego wyboru, ruszyła w stronę nowo-przybyłego gościa.
-Witamy w Kelarsoth Caffe. Mogę przyjąć zamówienie?- spytała, starając się ze wszystkich sił opanować drżenie głosu.
-Sądziłem, że namalowałaś to normalnie, pędzlami- odparł rozpromieniony, podbródkiem wskazując niewielkie obraz wiszący na przeciwległej ścianie. Widniała na nim niezwykle blada kobieta o kruczoczarnych włosach, spragnionym wzrokiem wpatrzona w gości. Zapewne można byłoby ją wziąć za zwykłą gothkę, gdyby nie szkarłatna linia, biegnąca od kącika ust aż do brody kobiety.
-Nawet jeżeli maluję palcami, nie jestem jakoś lepsza od innych- odpowiedziała nieco ściszonym głosem, wzruszając ramionami. Brian wywrócił oczami i już miał coś powiedzieć, gdy nagle poczuł nieprzyjemny chłód na plecach. Ktoś wszedł do kawiarni. Widząc elfa, gestem głowy polecił Cyan, aby go obsłużyła. Zapewne zrobiłaby to od razu, jednak, niestety, poznała go. Nieprzyjemna gula w gardle oraz ściskanie żołądka jakoś wcale nie pomagało.
-Cyan, wszystko w porządku?- Brian położył rękę na ramieniu pracownicy, będąc o nią zatroskanym. Nigdy się tak nie zachowywała. Dziewczyna w odpowiedzi pokiwała głową, a następnie, nie mając większego wyboru, ruszyła w stronę nowo-przybyłego gościa.
-Witamy w Kelarsoth Caffe. Mogę przyjąć zamówienie?- spytała, starając się ze wszystkich sił opanować drżenie głosu.
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Ktoś kiedyś wspominał o jakiś motylach w brzuchu czy gęsiej skórce. Kimkolwiek nie był na pewno miałby swoistą nazwę, na to co zaczęło dziać się z organizmem Ivana. Elf nigdy wcześniej nie zastanawiał się specjalnie długo na tym, co czuje się kiedy jest się mocno czymś zainteresowanym lub zaniepokojonym. Tym razem jednak poczuł jak jakaś dziwna fala gorąca rozchodzi się po jego całym ciele. Przez chwilę próbował sobie wmówić, że to skutek niedawnego picia herbaty malinowej, lecz w myślach skarcił sam siebie za tak idiotyczne podejście.
Nie musiał patrzeć na dziewczynę, aby wiedzieć jak była piękna. Co prawda nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jej codzienny makijaż pojawił się na jej twarzy w inny sposób.
Kiedy kelnerka podeszła do jego stolika, splótł dłonie i położył je na blacie stołu, a ciemno zielone tęczówki nieśmiało uniósł ku górze napawając się widokiem mocno zarysowanego podbródka. Szybko jednak ulokował wzrok w swoich bladych dłoniach.
- Nic nie będę zamawiał, dziękuje. - barwa jego głosu była obojętna, jak gdyby chciał powiedzieć kelnerce, że nie miała po co przychodzić do stolika wciśniętego w róg lokalu. A może brak jego entuzjazmu był spowodowany falą perfum, które dotarły do jego nozdrzy wraz z nadejściem dziewczyny?
Nie musiał patrzeć na dziewczynę, aby wiedzieć jak była piękna. Co prawda nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jej codzienny makijaż pojawił się na jej twarzy w inny sposób.
Kiedy kelnerka podeszła do jego stolika, splótł dłonie i położył je na blacie stołu, a ciemno zielone tęczówki nieśmiało uniósł ku górze napawając się widokiem mocno zarysowanego podbródka. Szybko jednak ulokował wzrok w swoich bladych dłoniach.
- Nic nie będę zamawiał, dziękuje. - barwa jego głosu była obojętna, jak gdyby chciał powiedzieć kelnerce, że nie miała po co przychodzić do stolika wciśniętego w róg lokalu. A może brak jego entuzjazmu był spowodowany falą perfum, które dotarły do jego nozdrzy wraz z nadejściem dziewczyny?
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Idąc w stronę stolika elfa, Cyanne miała wrażenie, iż droga zajmuje jej nadzwyczaj dużo czasu. Winę zwalała na buty- mimo, iż była do nich stosunkowo przyzwyczajona, ze swoim wrodzonym brakiem koordynacji ruchowej musiała uważać, nawet przy stawianiu najmniejszego kroku. Upadki najczęściej przytrafiały jej się tutaj, w Kelarsoth Caffe. Ale nie miało to teraz większego znaczenia.
Cyan tylko przez chwilę patrzyła na chłopaka, gdyż już parę sekund później w uwagą przyglądała się swoim bazgrołom w notesie. Znajdowały się na prawie każdej stronie, niewielkie, ale pełne różnorodnych szczegółów.
-Przykro mi, ale jeżeli niczego pan nie zamawia, musi pan opuścić lokal- odparła zwykłym, spokojnym głosem, ani na chwilę nie spuszczając wzroku ze swojego notesu. Jakaś drobna część niej pragnęła jak najszybciej wygonić elfa z kawiarni, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Zapewne Cyanne zrobiłaby tak, jednakże inna część nie miała najmniejszego zamiaru pozwolić elfowi wyjść z Kelarsoth Caffe.
Dziewczyna nagle poczuła się fatalnie. Nieprzyjemny ucisk w żołądku oraz niesamowicie szybkie kołatanie serca nie wróżyły niczego dobrego. Może złapała jakąś infekcję? Ponoć po ulicach Ratoil błądziło coś grypo podobnego. A Cyan, niestety, nadzwyczaj często chorowała.
Cyan tylko przez chwilę patrzyła na chłopaka, gdyż już parę sekund później w uwagą przyglądała się swoim bazgrołom w notesie. Znajdowały się na prawie każdej stronie, niewielkie, ale pełne różnorodnych szczegółów.
-Przykro mi, ale jeżeli niczego pan nie zamawia, musi pan opuścić lokal- odparła zwykłym, spokojnym głosem, ani na chwilę nie spuszczając wzroku ze swojego notesu. Jakaś drobna część niej pragnęła jak najszybciej wygonić elfa z kawiarni, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Zapewne Cyanne zrobiłaby tak, jednakże inna część nie miała najmniejszego zamiaru pozwolić elfowi wyjść z Kelarsoth Caffe.
Dziewczyna nagle poczuła się fatalnie. Nieprzyjemny ucisk w żołądku oraz niesamowicie szybkie kołatanie serca nie wróżyły niczego dobrego. Może złapała jakąś infekcję? Ponoć po ulicach Ratoil błądziło coś grypo podobnego. A Cyan, niestety, nadzwyczaj często chorowała.
Cyanne Whitepeace- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Wiek : 34
Skąd : Ratoil
Rasa : Człowiek
Re: Kelarsoth Caffe
Elf uniósł nieznacznie brew ku górze. Nadal nie spuszczając wzroku z drżących już teraz dłoni, po prostu wzruszył ramionami.
- Tak więc nie będę zabierał pani czasu - odparł oddając jej pałeczkę. W ogóle nie miał zamiaru ruszać się z krzesła, a tym bardziej wychodzić z lokalu.
Z nadzieją, że kelnerka odeszła już od jego stolika, Ivan po prostu wyjął małą karteczkę z kieszeni znalezionej gdzieś na mieście bluzy, a z drugiej listek, którego koniuszek przyłożył do papieru. Czarny ogonek zostawiał na czystym papierze czarne smugi, które po chwili przekształciły się w kilka wyrazów.
Ivan odgarnął brązowe kosmyki wpadające do oczu i poprawił czarny kamyczek zamieszony na rzemyku na jego szyi.
Nagle jakiś dziwny skurcz ogarnął jego podbrzusze, tak jak gdyby słowa wypowiedziane przez kelnerkę dopiero zostały przetrawione.
Elf wstał i szybkim krokiem podszedł do lady, na której położył małą karteczkę.
- Proszę to przekazać tej kelnerce, która najczęściej wpada w kłopoty.
Po czym opuścił lokal powtarzając szeptem, to co zostawił po sobie w lokalu. Lepiej, aby dziewczyna mogła w każdej chwili przeczytać, że płatki róży działają tak jak płatki mięty.
- Tak więc nie będę zabierał pani czasu - odparł oddając jej pałeczkę. W ogóle nie miał zamiaru ruszać się z krzesła, a tym bardziej wychodzić z lokalu.
Z nadzieją, że kelnerka odeszła już od jego stolika, Ivan po prostu wyjął małą karteczkę z kieszeni znalezionej gdzieś na mieście bluzy, a z drugiej listek, którego koniuszek przyłożył do papieru. Czarny ogonek zostawiał na czystym papierze czarne smugi, które po chwili przekształciły się w kilka wyrazów.
Ivan odgarnął brązowe kosmyki wpadające do oczu i poprawił czarny kamyczek zamieszony na rzemyku na jego szyi.
Nagle jakiś dziwny skurcz ogarnął jego podbrzusze, tak jak gdyby słowa wypowiedziane przez kelnerkę dopiero zostały przetrawione.
Elf wstał i szybkim krokiem podszedł do lady, na której położył małą karteczkę.
- Proszę to przekazać tej kelnerce, która najczęściej wpada w kłopoty.
Po czym opuścił lokal powtarzając szeptem, to co zostawił po sobie w lokalu. Lepiej, aby dziewczyna mogła w każdej chwili przeczytać, że płatki róży działają tak jak płatki mięty.
Ivan Cloudspire- Liczba postów : 14
Dołączył : 03/11/2009
Skąd : Ratoil.
Rasa : Leśny Elf.
Re: Kelarsoth Caffe
Orson z dezaprobatą pokiwał głową na boki.
- Och, kiepski ze mnie porywacz, przejrzałaś mnie. – oznajmił z udawanym smutkiem. Nim zdążył rozpocząć kolejne zdanie, przerwał mu głośny dzwonek we własnym telefonie komórkowym. „Oh Susana”, najczęściej grana amerykańska melodyjka na zlotach harmonijkowych brzęczała w kieszeni Orsona w akompaniamencie wydobywającego się z głośników „Hot Blooded”, Foreigner. Być może to nie strój i sposób noszenia się, a idiotyczny dzwonek w starej jak świat Nokii 3310 świadczył o artystycznej duszy pana Bryana Etterwooda?
Nie odebrał, wyciszył telefon.
- Hmmm – zagaił głośnym i tendencyjnym rozpoczęciem wypowiedzi – To dziwne, że gdy ktoś nie zjawi się na uczelni, zawsze będą drążyć temat dni wolnych. – skwitował na pytanie dziewczyny odnośnie wykładu pana Eshera. Cóż, zwinne wymijanie tematu z dwoma odpowiedziami – „profesora nie było” oraz „nie wiem, nie było mnie na zajęciach”, to podstawa sukcesu w grze zwanej „kotek i myszka”. Zgaduj więc, panienko Revel.
Albo myśl, nie wolno zgadywać w tak istotnych kwestiach.
Orson przymknął na chwilę oczy. Na pięć sekund. I wtem zdał sobie sprawę, że o dwudziestej pierwszej miał umówione spotkanie z człowiekiem, od którego przyjął zlecenie na dziewczynę pijącą podwójną mochę na noc. Czas się zbierać, pomyślał.
- Wybacz Grimo, na śmierć zapomniałem, że mam jeszcze coś do zrobienia na mieście. Do zobaczenia na korytarzu, mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. – powiedział z wyuczonym uśmiechem, który zamienił się w pochmurny grymas jak tylko Orson odwrócił się do panienki Revel plecami. – Miłego wieczora. – dopowiedział i po chwili…wyszedł.
- Och, kiepski ze mnie porywacz, przejrzałaś mnie. – oznajmił z udawanym smutkiem. Nim zdążył rozpocząć kolejne zdanie, przerwał mu głośny dzwonek we własnym telefonie komórkowym. „Oh Susana”, najczęściej grana amerykańska melodyjka na zlotach harmonijkowych brzęczała w kieszeni Orsona w akompaniamencie wydobywającego się z głośników „Hot Blooded”, Foreigner. Być może to nie strój i sposób noszenia się, a idiotyczny dzwonek w starej jak świat Nokii 3310 świadczył o artystycznej duszy pana Bryana Etterwooda?
Nie odebrał, wyciszył telefon.
- Hmmm – zagaił głośnym i tendencyjnym rozpoczęciem wypowiedzi – To dziwne, że gdy ktoś nie zjawi się na uczelni, zawsze będą drążyć temat dni wolnych. – skwitował na pytanie dziewczyny odnośnie wykładu pana Eshera. Cóż, zwinne wymijanie tematu z dwoma odpowiedziami – „profesora nie było” oraz „nie wiem, nie było mnie na zajęciach”, to podstawa sukcesu w grze zwanej „kotek i myszka”. Zgaduj więc, panienko Revel.
Albo myśl, nie wolno zgadywać w tak istotnych kwestiach.
Orson przymknął na chwilę oczy. Na pięć sekund. I wtem zdał sobie sprawę, że o dwudziestej pierwszej miał umówione spotkanie z człowiekiem, od którego przyjął zlecenie na dziewczynę pijącą podwójną mochę na noc. Czas się zbierać, pomyślał.
- Wybacz Grimo, na śmierć zapomniałem, że mam jeszcze coś do zrobienia na mieście. Do zobaczenia na korytarzu, mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. – powiedział z wyuczonym uśmiechem, który zamienił się w pochmurny grymas jak tylko Orson odwrócił się do panienki Revel plecami. – Miłego wieczora. – dopowiedział i po chwili…wyszedł.
Orson McCullers- Liczba postów : 15
Dołączył : 20/10/2009
Wiek : 41
Skąd : Leroth
Rasa : Diablę
Strona 1 z 2 • 1, 2
Terada :: Kraina Leroth :: Ratoil :: Centrum miasta
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach