Park
4 posters
Terada :: Kraina Leroth :: Ratoil :: Centrum miasta
Strona 1 z 1
Park
Jedyne większe skupisko zieleni w Ratoil. Można znaleźć tu ogromną ilość pomalowanych na krwisto-czerwono ławeczek, małe, urokliwe oczko wodne i, przede wszystkim, ciszę, spokój oraz minimum czystego powietrza.
Mistrz Gry- Administrator
- Liczba postów : 134
Dołączył : 13/10/2009
Skąd : zewsząd
Re: Park
Nemesis nie pamiętała, kiedy to ostatnio wychodziła z mieszkania. Ten tydzień był wyjątkowo ciężki- dziewczyna była cała obolała po ostatniej kłótni z Feliksem, po której remont był nieunikniony. Do tego dochodzi jeszcze kompletny brak weny twórczej, a co za tym idzie- aparat leżał bezczynnie na półce, czekając tylko, aż osiądzie na nim gruba warstwa paskudnego kurzu. Na chwilę obecną leżał na nim jedynie brudny podkoszulek.
Kiedy Nemesis wreszcie, aczkolwiek z wielkim trudem zwlokła się ze starej, kraciastej kanapy, skrzypiącej przy nawet najdrobniejszym ruchu (co, niestety, wykluczało jakikolwiek seks), powlokła się najpierw do pokoju, aby zamienić czerwony, porozciągany dres na czarną koszulkę Feliksa z jego ukochanym zespołem rockowym, oraz dziurawe, poobcierane dżinsy. Ciemne trampki były dopełnieniem tego jakże wykwintnego i eleganckiego stroju. Dzisiaj Nemesis nie miała siły na wyjście do baru, zwłaszcza, iż głośna muzyka wcale nie działała na ból głowy równie dobrze co lekarstwa. I właśnie dlatego ukochana, koktajlowa sukienka wilkołaczki dzisiejszy wieczór spędzała w szafie.
Zaraz po przebraniu się Nemesis odwiedziła łazienkę, aby przy pomocy kosmetyków jako tako poprawić swój wygląd. Dzisiaj ograniczyła się jedynie do czarnej kredki do oczu, tuszu oraz równie ukochanej co sukienka krwistoczerwonej szminki. Nemesis osiągnęła swój cel- w tej chwili przypominała panienkę spod latarni, niżeli krwiożerczą bestię.
W kuchni pojawił się problem. Po otworzeniu niewielkich, drewnianych drzwiczek lodówki, oczom Nemesis ukazały się puste półki. A przecież Felix miał zrobić zakupy! Dziewczyna uznała, iż pierwsze co zrobi, kiedy chłopak wróci, to porządnie zleje mu tyłek. Tym razem jednak nie pozwoli chłopakowi rzucić sobą o ścianę (teraz widniało tam ogromne pękniecie!).
Nemesis zabrała klucze ze stołu, uznając, iż nie ma innego wyjścia jak iść na spacer z pustym brzuchem. Jeżeli będzie miała szczęście, może uda jej się złapać jakiegoś porządnego, tłustego kota! Na myśl o owym futrzanym zwierzęciu, pełnym tłustego mięsa na twarzy Nemesis pojawił się szeroki uśmiech, a wzrok stał nieobecny. Tak, już dawno nie polowała.
W zamyśleniu dziewczyna dotarła aż do parku, przy każdym kroku słysząc ciche pobrzękiwanie kluczy ukrytych na dnie dżinsów. Niestety, dookoła nie było widać ani jednej wiewiórki, a co dopiero tłustego dachowca! Nemesis westchnęła cicho, siadając na pobliskiej ławce, której kolor mógłby przyprawić o migrenę.
Kiedy Nemesis wreszcie, aczkolwiek z wielkim trudem zwlokła się ze starej, kraciastej kanapy, skrzypiącej przy nawet najdrobniejszym ruchu (co, niestety, wykluczało jakikolwiek seks), powlokła się najpierw do pokoju, aby zamienić czerwony, porozciągany dres na czarną koszulkę Feliksa z jego ukochanym zespołem rockowym, oraz dziurawe, poobcierane dżinsy. Ciemne trampki były dopełnieniem tego jakże wykwintnego i eleganckiego stroju. Dzisiaj Nemesis nie miała siły na wyjście do baru, zwłaszcza, iż głośna muzyka wcale nie działała na ból głowy równie dobrze co lekarstwa. I właśnie dlatego ukochana, koktajlowa sukienka wilkołaczki dzisiejszy wieczór spędzała w szafie.
Zaraz po przebraniu się Nemesis odwiedziła łazienkę, aby przy pomocy kosmetyków jako tako poprawić swój wygląd. Dzisiaj ograniczyła się jedynie do czarnej kredki do oczu, tuszu oraz równie ukochanej co sukienka krwistoczerwonej szminki. Nemesis osiągnęła swój cel- w tej chwili przypominała panienkę spod latarni, niżeli krwiożerczą bestię.
W kuchni pojawił się problem. Po otworzeniu niewielkich, drewnianych drzwiczek lodówki, oczom Nemesis ukazały się puste półki. A przecież Felix miał zrobić zakupy! Dziewczyna uznała, iż pierwsze co zrobi, kiedy chłopak wróci, to porządnie zleje mu tyłek. Tym razem jednak nie pozwoli chłopakowi rzucić sobą o ścianę (teraz widniało tam ogromne pękniecie!).
Nemesis zabrała klucze ze stołu, uznając, iż nie ma innego wyjścia jak iść na spacer z pustym brzuchem. Jeżeli będzie miała szczęście, może uda jej się złapać jakiegoś porządnego, tłustego kota! Na myśl o owym futrzanym zwierzęciu, pełnym tłustego mięsa na twarzy Nemesis pojawił się szeroki uśmiech, a wzrok stał nieobecny. Tak, już dawno nie polowała.
W zamyśleniu dziewczyna dotarła aż do parku, przy każdym kroku słysząc ciche pobrzękiwanie kluczy ukrytych na dnie dżinsów. Niestety, dookoła nie było widać ani jednej wiewiórki, a co dopiero tłustego dachowca! Nemesis westchnęła cicho, siadając na pobliskiej ławce, której kolor mógłby przyprawić o migrenę.
Nemesis Telness- Liczba postów : 12
Dołączył : 21/10/2009
Wiek : 174
Skąd : Ratoil
Rasa : Wilkołak
Re: Park
Gdyby ktokolwiek wiedział, kim jest Guardian, byłby wielce zdziwiony jego obecnością w Ratoil. Nie od dziś bowiem wiadomo, iż smoki są na tyle próżne, że nie zniżają się do poziomu śmiertelników czy reszty nic niewartych ras zamieszkujących Leroth. Ale on był inny. Jemu życie wśród ludzi, elfów czy Aasimarów w żadnym przypadku nie przeszkadzało. Dlatego też postanowił wyjść na spacer i pooddychać świeżym powietrzem. A gdzie jest świeże powietrze? W parku!
- Można? - zapytał retorycznie, siadając obok kobiety w krótko ściętych włosach i zbyt mocnym makijażu.
Wyprostował nogi, zarzucając lewe ramie za oparcie ławki i wznosząc głowę do góry. Niestety, ku swojemu ogromnemu rozczarowaniu nocne niebo zostało przysłonięte przez rozłożyste korony drzew. Zaklął siarczyście pod nosem, kręcąc z dezaprobatą głowa. Jak można było mu coś takiego zrobić?!
- Można? - zapytał retorycznie, siadając obok kobiety w krótko ściętych włosach i zbyt mocnym makijażu.
Wyprostował nogi, zarzucając lewe ramie za oparcie ławki i wznosząc głowę do góry. Niestety, ku swojemu ogromnemu rozczarowaniu nocne niebo zostało przysłonięte przez rozłożyste korony drzew. Zaklął siarczyście pod nosem, kręcąc z dezaprobatą głowa. Jak można było mu coś takiego zrobić?!
Re: Park
Nemesis na pewno nie byłaby zdziwiona, jako, iż o smokach wiedziała naprawdę niewiele. A jaj jakże skromna wiedza nie obejmowała informacji i próżności owych stworzeń. Chociaż, jakby się tak zastanowić, to Nemesis nie wiedziała prawie nic o wszystkich innych stworzeniach prócz ludzi i, oczywiście, wilkołaków.
Jakby się tak zastanowić, to park był chyba jedynym miejscem w Ratoil, gdzie można było znaleźć chociaż odrobinę czystego powietrza. Może dlatego w dzień był on oblegany przez różnorodne stworzenia (w większości przez ludzi). Jednak, o dziwo, w nocy znalezienie towarzystwa w parku było niezwykle trudne. A przynajmniej tak mogło się zdawać do tej chwili. Bo oto miejsce na ławce obok zostało zajęte. I to przez niezwykle przystojnego… młodzieńca?
-Oczywiście, nie krępuj się- odpowiedziała obojętnie, teatralnie wywracając oczami. Jakie to szczęście, iż niedaleko stała latarnia, rzucająca słabe światło na ławkę. W prawdzie Nemesis dostrzegłaby każdy, nawet najmniejszy szczegół w twarzy nieznajomego, nawet gdyby było ciemno niczym w grobie, jednak pobliska latarnia ułatwiała sytuację.
Kiedy z ust chłopaka, czy raczej mężczyzny wydobyło się siarczyste przekleństwo, od którego uszy wręcz więdły. Nemesis spojrzała najpierw na niego, by zaraz przenieść wzrok na niebo.
-Żaden ptak tędy nie przeleciał, przy okazji wypróżniając się. Więc co cię tak zezłościło?- spytała, niby to od niechcenia, ukrywając zaciekawienie. Niestety, Nemesis nie od dziś była stworzonkiem niezwykle ciekawym i dociekliwym, więc nieznajomy nie miał prawa zaznać spokoju, dopóki nie zaspokoi owych potrzeb dziewczyny.
Jakby się tak zastanowić, to park był chyba jedynym miejscem w Ratoil, gdzie można było znaleźć chociaż odrobinę czystego powietrza. Może dlatego w dzień był on oblegany przez różnorodne stworzenia (w większości przez ludzi). Jednak, o dziwo, w nocy znalezienie towarzystwa w parku było niezwykle trudne. A przynajmniej tak mogło się zdawać do tej chwili. Bo oto miejsce na ławce obok zostało zajęte. I to przez niezwykle przystojnego… młodzieńca?
-Oczywiście, nie krępuj się- odpowiedziała obojętnie, teatralnie wywracając oczami. Jakie to szczęście, iż niedaleko stała latarnia, rzucająca słabe światło na ławkę. W prawdzie Nemesis dostrzegłaby każdy, nawet najmniejszy szczegół w twarzy nieznajomego, nawet gdyby było ciemno niczym w grobie, jednak pobliska latarnia ułatwiała sytuację.
Kiedy z ust chłopaka, czy raczej mężczyzny wydobyło się siarczyste przekleństwo, od którego uszy wręcz więdły. Nemesis spojrzała najpierw na niego, by zaraz przenieść wzrok na niebo.
-Żaden ptak tędy nie przeleciał, przy okazji wypróżniając się. Więc co cię tak zezłościło?- spytała, niby to od niechcenia, ukrywając zaciekawienie. Niestety, Nemesis nie od dziś była stworzonkiem niezwykle ciekawym i dociekliwym, więc nieznajomy nie miał prawa zaznać spokoju, dopóki nie zaspokoi owych potrzeb dziewczyny.
Nemesis Telness- Liczba postów : 12
Dołączył : 21/10/2009
Wiek : 174
Skąd : Ratoil
Rasa : Wilkołak
Re: Park
Z Guardianem sprawa miała się nieco inaczej. On, gdy tylko zdarzyło się, że miał odrobinę wolnego czasu, od razu zaczynał szukać informacji o różnych rasach, by potem móc się niejako pochwalić swoją wiedzą, a przy okazji zaimponować innym stworzeniom. To nic, że w większości przypadków byli to jego pobratymce. To akurat nie było istotne. Wcale!
Przeniósł wzrok na siedząca obok... Damę, uśmiechając się do siebie pod nosem. Gdyby odparła przecząco, zdziwiłby się bardzo. Bo nie był przyzwyczajony do tego, że ktokolwiek mu odmawia (zwłaszcza, jeśli były to kobiety). Może czynił to jego urok osobisty, a może ta dziwna smocza aura, które nikt nie wyczuwał? On nie miał zielonego pojęcia!
- Drzewa! Drzewa z tymi swoimi przeklętymi koronami, zasłaniającymi niebo! - wyjaśnił, gestykulując przy tym żywo. - Czy ciebie nie denerwuje, gdy nie możesz podziwiać naszego wspaniałego firmamentu, madame? - zapytał, unosząc w górę brew.
Co prawda nie mógłby się na nią złościć, gdyby jej drzewa nie przeszkadzały. Bo wiadomo, że ludzkie gusta są różne. A może przy okazji uda mu się przekonać ją do swoich racji?
- Och, wybacz mi brak kultury! Guardian - przedstawił się, wyciągając do niej rękę, uśmiechając się przy tym szelmowsko.
Przeniósł wzrok na siedząca obok... Damę, uśmiechając się do siebie pod nosem. Gdyby odparła przecząco, zdziwiłby się bardzo. Bo nie był przyzwyczajony do tego, że ktokolwiek mu odmawia (zwłaszcza, jeśli były to kobiety). Może czynił to jego urok osobisty, a może ta dziwna smocza aura, które nikt nie wyczuwał? On nie miał zielonego pojęcia!
- Drzewa! Drzewa z tymi swoimi przeklętymi koronami, zasłaniającymi niebo! - wyjaśnił, gestykulując przy tym żywo. - Czy ciebie nie denerwuje, gdy nie możesz podziwiać naszego wspaniałego firmamentu, madame? - zapytał, unosząc w górę brew.
Co prawda nie mógłby się na nią złościć, gdyby jej drzewa nie przeszkadzały. Bo wiadomo, że ludzkie gusta są różne. A może przy okazji uda mu się przekonać ją do swoich racji?
- Och, wybacz mi brak kultury! Guardian - przedstawił się, wyciągając do niej rękę, uśmiechając się przy tym szelmowsko.
Re: Park
./<.m,nbjvhgjfhdfs
Ostatnio zmieniony przez Orson McCullers dnia Nie Gru 05, 2010 8:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Orson McCullers- Liczba postów : 15
Dołączył : 20/10/2009
Wiek : 41
Skąd : Leroth
Rasa : Diablę
Re: Park
Co za tłok! I to w dodatku w parku, w środku nocy. Czy ludzie w Ratoil naprawdę nie mieli nic ciekawszego do obroty, niż samotnie szwędać się po ulicach miasta, które, wbrew pozorom, nie było wcale takie bezpieczne? Bo oto podczas tej jakże interesującej rozmowy do uszu Nemesis doszedł odgłos czyś kroków. Na pewno jakiegoś mężczyzny. Dziewczyna starała się zignorować dźwięk, skupiając całą swoją uwagę na swoim rozmówcy.
-Osobiście wolę patrzeć na drzewa, niżeli na księżyc- odpowiedziała markotnym tonem. Z trudem powstrzymała się, aby dodać, iż księżyc najbardziej irytuje ją podczas pełni. Bo przecież trudno, żeby nie, skoro Nemesis zawsze gdy tylko biały rogalik stawał się ogromnym talerzem musiała opuszczać granice miasta, aby przypadkiem nie zabić jakiegoś Bogu winnego człowieka. A wierzcie mi, że wilkołakowi podczas pełni naprawdę trudno jest powstrzymać głód oraz wrodzoną rządzę… krwi?
-Nemesis- przedstawiła się, poczym kulturalnie uścisnęła dłoń… Guardiana. Nemesis powinna się wreszcie przyzwyczaić, iż w Ratoil trudno spotkać kogokolwiek o tak prostym imieniu jak Jack, czy Tom.
Dziewczyna uważnie, chociaż po kryjomu, przyjrzała się nowo poznanemu chłopakowi. Tak, zdecydowanie mogła go wpisać na listę swoich potencjalnych ofiar. To znaczy, miałam na myśli potencjalnych kandydatów na randkę!
Odgłos kroków stał się znacznie głośniejszy. Nemesis w duchu przeklinała swoje durne zmysły, które wraz z przemianą wilkołaka zaczęły szaleć. Zaśniecie zabierało dziewczynie od trzech do nawet czterech godzin, gdyż słyszała każde, nawet najmniejsze skrzypniecie w łóżku. Swoich sąsiadów, mieszkających dwa piętra wyżej.
Kiedy przy ławce zatrzymał się pewien osobnik płci brzydkiej, Nemesis zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów. Może nie było to zbyt kulturalne, ale trudno było jej się pozbyć pewnych nawyków. Takich jak na przykład gapienie się na każdego przystojnego chłopaka przechodzącego obok niej.
-Jaka tam ze mnie dama- westchnęła, kręcąc głową. Mogła oddać głowę, iż zarówno Guardian, jak i nowo przybyły mężczyzna, na początku wzięli ją po prostu za prostytutkę. Bo w końcu kto normalny nakłada na twarz tak mocny makijaż, wychodząc jedynie na spacer po parku?
-Osobiście wolę patrzeć na drzewa, niżeli na księżyc- odpowiedziała markotnym tonem. Z trudem powstrzymała się, aby dodać, iż księżyc najbardziej irytuje ją podczas pełni. Bo przecież trudno, żeby nie, skoro Nemesis zawsze gdy tylko biały rogalik stawał się ogromnym talerzem musiała opuszczać granice miasta, aby przypadkiem nie zabić jakiegoś Bogu winnego człowieka. A wierzcie mi, że wilkołakowi podczas pełni naprawdę trudno jest powstrzymać głód oraz wrodzoną rządzę… krwi?
-Nemesis- przedstawiła się, poczym kulturalnie uścisnęła dłoń… Guardiana. Nemesis powinna się wreszcie przyzwyczaić, iż w Ratoil trudno spotkać kogokolwiek o tak prostym imieniu jak Jack, czy Tom.
Dziewczyna uważnie, chociaż po kryjomu, przyjrzała się nowo poznanemu chłopakowi. Tak, zdecydowanie mogła go wpisać na listę swoich potencjalnych ofiar. To znaczy, miałam na myśli potencjalnych kandydatów na randkę!
Odgłos kroków stał się znacznie głośniejszy. Nemesis w duchu przeklinała swoje durne zmysły, które wraz z przemianą wilkołaka zaczęły szaleć. Zaśniecie zabierało dziewczynie od trzech do nawet czterech godzin, gdyż słyszała każde, nawet najmniejsze skrzypniecie w łóżku. Swoich sąsiadów, mieszkających dwa piętra wyżej.
Kiedy przy ławce zatrzymał się pewien osobnik płci brzydkiej, Nemesis zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów. Może nie było to zbyt kulturalne, ale trudno było jej się pozbyć pewnych nawyków. Takich jak na przykład gapienie się na każdego przystojnego chłopaka przechodzącego obok niej.
-Jaka tam ze mnie dama- westchnęła, kręcąc głową. Mogła oddać głowę, iż zarówno Guardian, jak i nowo przybyły mężczyzna, na początku wzięli ją po prostu za prostytutkę. Bo w końcu kto normalny nakłada na twarz tak mocny makijaż, wychodząc jedynie na spacer po parku?
Nemesis Telness- Liczba postów : 12
Dołączył : 21/10/2009
Wiek : 174
Skąd : Ratoil
Rasa : Wilkołak
Re: Park
Guardian pokiwał tylko ze zrozumieniem głową. Okej, skoro wolała drzewa od księżyca, to jej sprawa. Ale on ja jeszcze do swoich racji przekona, tego był pewny! Gdyby okazało się, że dziewczyna nie ma ani lęku wysokości, ani tez nie żywi jakiegoś urazu do smoków, mógłby się przed nią bez przeszkód ujawnić i nie kryć ze swoją prawdziwą naturą. Ale to może następnym razem, na którymś z kolei spotkaniu. I to nie takim przypadkowym. Bo jak to tak? Przed obcym, nawet jeśli jest to piękna nieznajoma, która wyjątkowo kusi swoim urokiem, nie można się zbytnio otwierać. To mogłoby mieć fatalne konsekwencje. A tego nie chciał nikt, naprawdę.
- Nemesis... - wymruczał, unosząc brew. - Bogini zemsty. Przypadkowe imię, czy może pseudonim, dokładnie do ciebie pasujący? - zapytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Kiedy podszedł do nich mężczyzna, udzielając smokowi niepotrzebnej informacji, ten tylko spojrzał na niego kątem oka, by po chwili znowu przenieść spojrzenie na Nemesis.
- Zapamiętam na przyszłość, kulturalny człowieku - odparł.
Nie miał najmniejszej ochoty na dodatkową dyskusję z kolejnym nieznajomym. Poza tym skoro nie była to kobieta... Sprawa miała się jasno. Nie, żeby kogoś tu dyskryminował. Ale o tej porze zawiłe konwersacje nie były na jego głowę. Smoki też muszą odpoczywać!
- Nemesis... - wymruczał, unosząc brew. - Bogini zemsty. Przypadkowe imię, czy może pseudonim, dokładnie do ciebie pasujący? - zapytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Kiedy podszedł do nich mężczyzna, udzielając smokowi niepotrzebnej informacji, ten tylko spojrzał na niego kątem oka, by po chwili znowu przenieść spojrzenie na Nemesis.
- Zapamiętam na przyszłość, kulturalny człowieku - odparł.
Nie miał najmniejszej ochoty na dodatkową dyskusję z kolejnym nieznajomym. Poza tym skoro nie była to kobieta... Sprawa miała się jasno. Nie, żeby kogoś tu dyskryminował. Ale o tej porze zawiłe konwersacje nie były na jego głowę. Smoki też muszą odpoczywać!
Re: Park
Sylvester uśmiechnął się unosząc ledwo zauważalnie prawy kącik warg.
Nie rozpoznali go. Znakomicie. Przynajmniej nie będzie zmuszony używać wyuczonych odpowiedzi na pytania o firmę i rzekomy romans ze światowej sławy modelką. Prawdę mówiąc, praca agenta manewrowego była o wiele trudniejsza, niż mógł wyobrazić to sobie umysł przeciętnego obywatela tego miasta. Najgorsza była ta doskwierająca psychiczna samotność, odseparowanie od ‘zwykłych’ ludzi i całkowite odcięcie od rodziny. To ostatnie przeszkadzało Sylvestrowi najbardziej. W komandosach przynajmniej widział mamę i siostrę raz na trzy, cztery miesiące. Odkąd dostał tę pracę, nie widział ich ani razu.
Miał okropne, niepokojące przeczucie, że coś się stało. Powinien był zadzwonić do mamy, przecież i to właśnie dlatego przyszedł o tej porze do parku. Podobnie jak Nemesis, również nie spodziewał się tu spotkać żywej osoby. Prędzej ducha.
- Każda kobieta jest damą. Ileż to razy panie mówiły „bawimy się jak damy”. – zagaił rozmowę. – „a jak nie damy, to się nie bawimy”, dodawały. Niech mi pani nie mówi, że nie jest to prawda.
Znów zdarzyło mu się zapomnieć o czymś ważnym. Blondyn. W porę jednak się zreflektował i wymuszając uśmiech, dał mu do zrozumienia że wcale nie ma ochoty na utarczki. A jasne, że miał! W żyłach Vestera wciąż płynęła krew wojownika i przynajmniej pięć razy dziennie zastanawiał się, czy nie dołączyć znów do komandosów. Tam jest sprawa jasna. Nie udajesz nikogo, a jak ktoś ci się nie spodoba, to dajesz mu w zęby.
Tym razem, musiał być grzeczny.
- Przepraszam, że przeszkodziłem rozmowę. Już stąd idę, ale… macie może zapalniczkę? Zapodziałem gdzieś swoją. – zapytał starając się brzmieć jak facet, który jest rekinem biznesu wśród morza płotek. Rety, to trudne.
Nie rozpoznali go. Znakomicie. Przynajmniej nie będzie zmuszony używać wyuczonych odpowiedzi na pytania o firmę i rzekomy romans ze światowej sławy modelką. Prawdę mówiąc, praca agenta manewrowego była o wiele trudniejsza, niż mógł wyobrazić to sobie umysł przeciętnego obywatela tego miasta. Najgorsza była ta doskwierająca psychiczna samotność, odseparowanie od ‘zwykłych’ ludzi i całkowite odcięcie od rodziny. To ostatnie przeszkadzało Sylvestrowi najbardziej. W komandosach przynajmniej widział mamę i siostrę raz na trzy, cztery miesiące. Odkąd dostał tę pracę, nie widział ich ani razu.
Miał okropne, niepokojące przeczucie, że coś się stało. Powinien był zadzwonić do mamy, przecież i to właśnie dlatego przyszedł o tej porze do parku. Podobnie jak Nemesis, również nie spodziewał się tu spotkać żywej osoby. Prędzej ducha.
- Każda kobieta jest damą. Ileż to razy panie mówiły „bawimy się jak damy”. – zagaił rozmowę. – „a jak nie damy, to się nie bawimy”, dodawały. Niech mi pani nie mówi, że nie jest to prawda.
Znów zdarzyło mu się zapomnieć o czymś ważnym. Blondyn. W porę jednak się zreflektował i wymuszając uśmiech, dał mu do zrozumienia że wcale nie ma ochoty na utarczki. A jasne, że miał! W żyłach Vestera wciąż płynęła krew wojownika i przynajmniej pięć razy dziennie zastanawiał się, czy nie dołączyć znów do komandosów. Tam jest sprawa jasna. Nie udajesz nikogo, a jak ktoś ci się nie spodoba, to dajesz mu w zęby.
Tym razem, musiał być grzeczny.
- Przepraszam, że przeszkodziłem rozmowę. Już stąd idę, ale… macie może zapalniczkę? Zapodziałem gdzieś swoją. – zapytał starając się brzmieć jak facet, który jest rekinem biznesu wśród morza płotek. Rety, to trudne.
Orson McCullers- Liczba postów : 15
Dołączył : 20/10/2009
Wiek : 41
Skąd : Leroth
Rasa : Diablę
Re: Park
Ach, ach, co tu się działo! Nemesis nie miała pojęcia, na kim lepiej byłoby skupić uwagę. Bo na ławce obok siedział niezwykle interesujący, oraz przystojny, mężczyzna. A obok stał równie niezwykle interesujący i przystojny, drugi mężczyzna! Dziewczę przez chwilę pragnęło złapać się za głowę, wstać i sobie pójść. Chociaż przecież to był taki durny i nieodpowiedzialny problem! Bo Nemesis, sama przyznaj, kiedy to ostatnio podczas nocnego spaceru po parku w Ratoil spotkałaś aż dwóch niezwykle przystojnych i interesujących mężczyzn? No właśnie!
Nemesis uznała, iż najpierw odpowiedz Guardian’owi, gdyż ponieważ to on pierwszy do niej przemówił.
-Raczej przypadkowe imię. Chociaż, gdyby się tak zastanowić…- powiedziała, unosząc zamyślony wzrok ku niebu, zasłoniętemu przez drzewa, przy okazji stukając palcem w wargę. Nemesis uwielbiała gestykulować dłońmi, wywracać oczami oraz robić przeróżne miny z głównym udziałem ust. Bo przecież to było znacznie ciekawsze i dla niej i dla rozmówcy, niżeli gdyby siedziała sztywno z rękoma na kolanach.
W sprawie lotu z firmą „Smok”, Nemesis nie miała żadnych złych wspomnieć związanych z owymi magicznymi stworzeniami. Może dlatego, że jeszcze ani razu w życiu nie miała okazji z żadnym się spotkać. Miała do czynienia z elfami, z innymi wilkołakami, z różnorodnymi półludźmi, ale nie smokami.
No i przyszła kolej aby odpowiedzieć… nieznajomemu mężczyźnie.
-Uwierz mi, że nie tylko damy potrafią się bawić- odpowiedziała półgłosem, puszczając mu mimowolnie perskie oko. Oczywiście tak, by Guardian tego nie zauważył. Och Nemesis, co z ciebie za niedobra poczwara? Działać na dwa fronty i to jeszcze w tym samym czasie!
-Owszem, mam. Proszę…- powiedziała, wręczając mężczyźnie plastikową zapalniczkę. Spojrzała na niego wymownie, sugerując, iż warto byłoby się przedstawić. A co do zapalniczki- Nemesis nosiła jedynie tą zrobioną z czerwonego plastiku. Dziewczyna nie paliła tyle często, aby kupić sobie taką porządną, metalową. Chociaż ta z ilustracją wilka była niczego sobie. Może warto byłoby ją kupić, zanim ktoś inny to zrobi?
Nemesis uznała, iż najpierw odpowiedz Guardian’owi, gdyż ponieważ to on pierwszy do niej przemówił.
-Raczej przypadkowe imię. Chociaż, gdyby się tak zastanowić…- powiedziała, unosząc zamyślony wzrok ku niebu, zasłoniętemu przez drzewa, przy okazji stukając palcem w wargę. Nemesis uwielbiała gestykulować dłońmi, wywracać oczami oraz robić przeróżne miny z głównym udziałem ust. Bo przecież to było znacznie ciekawsze i dla niej i dla rozmówcy, niżeli gdyby siedziała sztywno z rękoma na kolanach.
W sprawie lotu z firmą „Smok”, Nemesis nie miała żadnych złych wspomnieć związanych z owymi magicznymi stworzeniami. Może dlatego, że jeszcze ani razu w życiu nie miała okazji z żadnym się spotkać. Miała do czynienia z elfami, z innymi wilkołakami, z różnorodnymi półludźmi, ale nie smokami.
No i przyszła kolej aby odpowiedzieć… nieznajomemu mężczyźnie.
-Uwierz mi, że nie tylko damy potrafią się bawić- odpowiedziała półgłosem, puszczając mu mimowolnie perskie oko. Oczywiście tak, by Guardian tego nie zauważył. Och Nemesis, co z ciebie za niedobra poczwara? Działać na dwa fronty i to jeszcze w tym samym czasie!
-Owszem, mam. Proszę…- powiedziała, wręczając mężczyźnie plastikową zapalniczkę. Spojrzała na niego wymownie, sugerując, iż warto byłoby się przedstawić. A co do zapalniczki- Nemesis nosiła jedynie tą zrobioną z czerwonego plastiku. Dziewczyna nie paliła tyle często, aby kupić sobie taką porządną, metalową. Chociaż ta z ilustracją wilka była niczego sobie. Może warto byłoby ją kupić, zanim ktoś inny to zrobi?
Nemesis Telness- Liczba postów : 12
Dołączył : 21/10/2009
Wiek : 174
Skąd : Ratoil
Rasa : Wilkołak
Re: Park
Jasne, bo smoki przecież były zbyt dumne, by zadawać się z ludźmi i między nimi mieszkać. Dlatego tez zawsze siedziały w Nortwest, zadając się tylko ze sobą i tym się szczycąc. ale Guardian był inny, wychował się wśród ludzi i między nimi pozostał, by ich wspierać, doradzać im i czerpać z życia pełnymi garściami, póki go ktoś nie uśmierci. Chociaż to byłoby trudne. Troszeczkę...
Pokiwał głową na znak, że przyswoił sobie odpowiedź Nemesis, po czym przeniósł wzrok na nieznajomego. Nie rozpoznawał go, bo, jakby nie patrzeć, nie za bardzo interesowała go ani polityka, ani wojna, ani cokolwiek innego, związanego z niezwykle ważnymi ludzkimi problemami. To nie był jego świat, jakby nie patrzeć. Czyli jednak coś smoczego w nim został. Przeraził się tym odkryciem nie na żarty! Musze zacząć się nimi bardziej interesować..., pomyślał, drapiąc się po brodzie.
- Ależ nic się nie stało. Wiadomym jest, że w czasie nocnego spaceru niektórzy potrzebują jakiegoś towarzystwa - powiedział, uśmiechając się kącikiem ust.
I nadal śledził ruchy nieznajomego. Ale już niedługo pozostanie tym nieznajomym. Jeśli Guardian Dellvardan czegoś chce, zawsze osiągnie swój cel. Niemożliwe nie istnieje!
Pokiwał głową na znak, że przyswoił sobie odpowiedź Nemesis, po czym przeniósł wzrok na nieznajomego. Nie rozpoznawał go, bo, jakby nie patrzeć, nie za bardzo interesowała go ani polityka, ani wojna, ani cokolwiek innego, związanego z niezwykle ważnymi ludzkimi problemami. To nie był jego świat, jakby nie patrzeć. Czyli jednak coś smoczego w nim został. Przeraził się tym odkryciem nie na żarty! Musze zacząć się nimi bardziej interesować..., pomyślał, drapiąc się po brodzie.
- Ależ nic się nie stało. Wiadomym jest, że w czasie nocnego spaceru niektórzy potrzebują jakiegoś towarzystwa - powiedział, uśmiechając się kącikiem ust.
I nadal śledził ruchy nieznajomego. Ale już niedługo pozostanie tym nieznajomym. Jeśli Guardian Dellvardan czegoś chce, zawsze osiągnie swój cel. Niemożliwe nie istnieje!
Re: Park
Sylvester zmarszczył czoło.
Czerwona zapalniczka z ilustracją wilka na plastikowej osłonie nie wyglądała ani interesująco, ani zachęcająco. Podobnie było z mizernym ubraniem Nemesis, które według ludzi pokroju Nikosa, na jakiego kreował się Vester, było tandetne i krzywdzące dla kobiecej urody. A Nemesis nie była brzydka.
- Dziękuję – zdobył się na uprzejmość okręcając w dłoni zapalniczkę. Z czystej uprzejmości również, wyciągając paczkę drogich Djarum Blacków, poczęstował nią nowych towarzyszy. Za wszelką cenę chciał dobrze wypaść, choć nienawidził się dzielić i pożyczać. Szybko więc po podpaleniu papierosa i wypuszczeniu pierwszego dymka zwrócił czerwony przedmiot należący do wilkołaczycy.
Przez krótką chwilę stał jeszcze w miejscu i poruszał się miarowo w rytmie wiatru. Być może wyglądało to dziwacznie, jednak wcale nie było zamierzone. Sylvester skupiał się na czymś i gdy tłukąc się z myślami odnalazł owo ‘coś’, bez słowa ruszył w stronę miasta. Nie pożegnał się. Upuścił papierosa i uciekł. Biegł, biegł, co sił.
(sry. Zmiana postaci ;d )
Czerwona zapalniczka z ilustracją wilka na plastikowej osłonie nie wyglądała ani interesująco, ani zachęcająco. Podobnie było z mizernym ubraniem Nemesis, które według ludzi pokroju Nikosa, na jakiego kreował się Vester, było tandetne i krzywdzące dla kobiecej urody. A Nemesis nie była brzydka.
- Dziękuję – zdobył się na uprzejmość okręcając w dłoni zapalniczkę. Z czystej uprzejmości również, wyciągając paczkę drogich Djarum Blacków, poczęstował nią nowych towarzyszy. Za wszelką cenę chciał dobrze wypaść, choć nienawidził się dzielić i pożyczać. Szybko więc po podpaleniu papierosa i wypuszczeniu pierwszego dymka zwrócił czerwony przedmiot należący do wilkołaczycy.
Przez krótką chwilę stał jeszcze w miejscu i poruszał się miarowo w rytmie wiatru. Być może wyglądało to dziwacznie, jednak wcale nie było zamierzone. Sylvester skupiał się na czymś i gdy tłukąc się z myślami odnalazł owo ‘coś’, bez słowa ruszył w stronę miasta. Nie pożegnał się. Upuścił papierosa i uciekł. Biegł, biegł, co sił.
(sry. Zmiana postaci ;d )
Orson McCullers- Liczba postów : 15
Dołączył : 20/10/2009
Wiek : 41
Skąd : Leroth
Rasa : Diablę
Re: Park
Nemesis wciąż przeskakiwała wzrokiem z Guardian'a na nieznajomego mężczyznę, który jednak zrezygnował ze zdradzenia swojego imienia. Dziewczę westchnęła cicho, powolnym, wręcz apatycznym ruchem odgarniając włosy z twarzy, potęgując ich nieład. Już od paru dni na jej głowie panował istny chaos.
Przez chwilę, nie wiedzieć czemu, w głowie Nemesis zapanowała pustka. Dziewczyna tępo wpatrywała się w pobliski kosz na śmieci, ustawiony tuż na przeciwko ławki, na której postanowiła spocząć. Szybko jednak potrząsneła głową, mrugając szybko oczami. Czyżby znowu, na chwilę, straciła kontakt ze światem? W jej przypadku było to bardzo prawdopodobne. Tak czy siak, kiedy w rękach Nemesis pojawił sie papieros, dziewczę niemalże od razu wcisnęła go między wargi, aby zapalić końcówkę przy użyciu swojej zapalniczki. Kiedy poczuła przyjemne łaskotanie w nozdrzach oraz znajomy smak w ustach, uśmiechnęła się lekko.
Oczywiście, że zachowanie nieznajomego było... dziwne. Ale Nemesis była dzisiaj zbyt otępiała, aby zwrócić na to większą uwagę. Wzruszyła ramionami, wyjmując papierosa spomiędzy warg.
-No więc, Guardianie. Opowiesz mi coś o sobie?- spytała z przyjaznym uśmiechem na twarzy, wyciągając zapalniczkę w jego stronę. Bo może nie miał swojej? Albo w ogóle nie palił!
Przez chwilę, nie wiedzieć czemu, w głowie Nemesis zapanowała pustka. Dziewczyna tępo wpatrywała się w pobliski kosz na śmieci, ustawiony tuż na przeciwko ławki, na której postanowiła spocząć. Szybko jednak potrząsneła głową, mrugając szybko oczami. Czyżby znowu, na chwilę, straciła kontakt ze światem? W jej przypadku było to bardzo prawdopodobne. Tak czy siak, kiedy w rękach Nemesis pojawił sie papieros, dziewczę niemalże od razu wcisnęła go między wargi, aby zapalić końcówkę przy użyciu swojej zapalniczki. Kiedy poczuła przyjemne łaskotanie w nozdrzach oraz znajomy smak w ustach, uśmiechnęła się lekko.
Oczywiście, że zachowanie nieznajomego było... dziwne. Ale Nemesis była dzisiaj zbyt otępiała, aby zwrócić na to większą uwagę. Wzruszyła ramionami, wyjmując papierosa spomiędzy warg.
-No więc, Guardianie. Opowiesz mi coś o sobie?- spytała z przyjaznym uśmiechem na twarzy, wyciągając zapalniczkę w jego stronę. Bo może nie miał swojej? Albo w ogóle nie palił!
Nemesis Telness- Liczba postów : 12
Dołączył : 21/10/2009
Wiek : 174
Skąd : Ratoil
Rasa : Wilkołak
Re: Park
Guardian uśmiechnął się niezauważalnie, sięgając po papierosa, którego podał mu nieznajomy. Skoro dają, to będzie brał. Trzeba z życia korzystać, ile tylko można, bo potem wszystko może się sypnąć, coś pójść nie taj, jak powinno i... Cholera, już nic nie będzie takie samo.
Kiedy mężczyzna, nieoczekiwanie odwrócił się i ruszył pędem ku miastu, Dellvardan uniósł brew, uśmiechając się bardziej. Zachowanie śmiertelników tak bardzo go bawiło. Zawsze gdzieś pędzili, nieudolnie próbowali grać mędrców i wielkich bogów, którzy mogą zawładnąć Ziemią bez niczyjej pomocy. Uważali się za pieprzonych zbawicieli świata, albo - odwrotnie- za tych, którzy pstryknięciem palców mogą zmieść wszystko z jego powierzchni. A przecież sami byli tylko drobnymi pyłkami, nie znaczącymi zupełnie nic. Wielkie, grube, okrągłe zero.
Potrząsnął głową, drapiąc się po policzku w wyrazie zamyślenia. Co ona mówiła? A tak...
- Dziecinko... Wolałabyś nie wiedzieć o mnie nic, niż usłyszeć to, co miałabym ci do powiedzenia - powiedział głosem wyprutym z jakichkolwiek emocji.
A potem wziął od niej zapalniczkę i zapalił. Nie palił do tej pory. Więc co go, na Salendira, opętało?! Nie wiedział, nie chciał wiedzieć. Nie chciał się skompromitować przed dziewczyną. Zaciągnął się, by po chwili zacząć kaszleć i krztusić się. Splunął na ziemię, wycierając usta rękawem płaszcza. Nigdy więcej, kretynie!, zganił się, oddychając głęboko, by uspokoić oddech.
- Khe, wybacz - sapnął, przecierając oczy rękoma.
Kiedy mężczyzna, nieoczekiwanie odwrócił się i ruszył pędem ku miastu, Dellvardan uniósł brew, uśmiechając się bardziej. Zachowanie śmiertelników tak bardzo go bawiło. Zawsze gdzieś pędzili, nieudolnie próbowali grać mędrców i wielkich bogów, którzy mogą zawładnąć Ziemią bez niczyjej pomocy. Uważali się za pieprzonych zbawicieli świata, albo - odwrotnie- za tych, którzy pstryknięciem palców mogą zmieść wszystko z jego powierzchni. A przecież sami byli tylko drobnymi pyłkami, nie znaczącymi zupełnie nic. Wielkie, grube, okrągłe zero.
Potrząsnął głową, drapiąc się po policzku w wyrazie zamyślenia. Co ona mówiła? A tak...
- Dziecinko... Wolałabyś nie wiedzieć o mnie nic, niż usłyszeć to, co miałabym ci do powiedzenia - powiedział głosem wyprutym z jakichkolwiek emocji.
A potem wziął od niej zapalniczkę i zapalił. Nie palił do tej pory. Więc co go, na Salendira, opętało?! Nie wiedział, nie chciał wiedzieć. Nie chciał się skompromitować przed dziewczyną. Zaciągnął się, by po chwili zacząć kaszleć i krztusić się. Splunął na ziemię, wycierając usta rękawem płaszcza. Nigdy więcej, kretynie!, zganił się, oddychając głęboko, by uspokoić oddech.
- Khe, wybacz - sapnął, przecierając oczy rękoma.
Ostatnio zmieniony przez Guardian Dellvardan dnia Pią Gru 04, 2009 4:07 pm, w całości zmieniany 1 raz
Re: Park
Dym w dziwny, aczkolwiek przyjemny sposób przedostał się do płuc dziewczyny, otulając je niczym ciepłym kocem. I to wszystko działo się za sprawą jednego, durnego (chociaż trzeba przyznać, iż porządnego) papierosa. Teraz wystarczyło jedynie napisać „Pamiętnik palaczki” w którym Nemesis opisałaby wszystkie swoje niesamowite przygody związane z paleniem, następnie przekupić jakiegoś bogatego reżysera, aby nagrał film na podstawie książki. Potem dziewczynę czekało życie pełne najznakomitszych luksusów, typu papierosy z górnej półki, czy nawet telewizor plazmowy!
- Dziecinko? - powtórzyła po nim, unosząc nieznacznie brwi do góry. Ludzie różnie ją nazywali, począwszy od szmat, kończąc na tanich zdzirach (wliczmy w to jeszcze „niezłą laskę”), jednak jeszcze nikt nie nazwał jej „dziecinką”. Brzmiało to dość…em…dziwnie?
Nemesis w końcu jednak wzruszyła ramionami, po raz kolejny wsuwając papierosa między niezwykle delikatne wargi. Zaciągnęła się, a kiedy do jej uszu doszedł niezwykle irytujący kaszel Guardiana, mimowolnie się uśmiechnęła. Widocznie palił pierwszy, ewentualnie drugi raz w życiu. Nie mogła go winić za reakcję organizmu. Jej początki z papierosami nie wyglądały lepiej.
Dziewczyna chciała znów się zaciągnąć, gdy nagle poczuła dziwnie, nieprzyjemne ukucie na języku. Co się dzia… Nagle papieros wypadł jej z ust, a na jego miejscu pojawiły się jasne dłonie Nemesis, zakrywające wargi.
- Guardian… czy dzisiaj jest pełnia? - spytała niewyraźnie, prawie sepleniąc, ani na chwilę nie odrywając rąk. Może za bardzo panikowała? Może po prostu zgłodniała i to dlatego jej kły postanowiły przypomnieć właścicielce swoim istnieniu? Przecież Nemesis nie mogła być na tyle nierozgarnięta, aby nie sprawdzić kalendarza! Przecież nie dzisiaj miała być pełnia…
- Dziecinko? - powtórzyła po nim, unosząc nieznacznie brwi do góry. Ludzie różnie ją nazywali, począwszy od szmat, kończąc na tanich zdzirach (wliczmy w to jeszcze „niezłą laskę”), jednak jeszcze nikt nie nazwał jej „dziecinką”. Brzmiało to dość…em…dziwnie?
Nemesis w końcu jednak wzruszyła ramionami, po raz kolejny wsuwając papierosa między niezwykle delikatne wargi. Zaciągnęła się, a kiedy do jej uszu doszedł niezwykle irytujący kaszel Guardiana, mimowolnie się uśmiechnęła. Widocznie palił pierwszy, ewentualnie drugi raz w życiu. Nie mogła go winić za reakcję organizmu. Jej początki z papierosami nie wyglądały lepiej.
Dziewczyna chciała znów się zaciągnąć, gdy nagle poczuła dziwnie, nieprzyjemne ukucie na języku. Co się dzia… Nagle papieros wypadł jej z ust, a na jego miejscu pojawiły się jasne dłonie Nemesis, zakrywające wargi.
- Guardian… czy dzisiaj jest pełnia? - spytała niewyraźnie, prawie sepleniąc, ani na chwilę nie odrywając rąk. Może za bardzo panikowała? Może po prostu zgłodniała i to dlatego jej kły postanowiły przypomnieć właścicielce swoim istnieniu? Przecież Nemesis nie mogła być na tyle nierozgarnięta, aby nie sprawdzić kalendarza! Przecież nie dzisiaj miała być pełnia…
Nemesis Telness- Liczba postów : 12
Dołączył : 21/10/2009
Wiek : 174
Skąd : Ratoil
Rasa : Wilkołak
Re: Park
A jedną z ciekawszych przygód byłoby spotkanie z Guardianem...? Taak, jeśli właśnie w ten sposób przedstawiałby się scenariusz, to on nie miał nic przeciwko, absolutnie! Chociaż z drugiej strony... Rozgłos mu wcale do szczęścia nie jest potrzebny.
Dziwić się nie można, że nazwał ją, jak nazwał. Na równą jemu wiekiem na pewno nie wyglądała, a skąd miał wiedzieć, że w rzeczywistości jest starsza od niego? No, z powietrza nikt mu nie raczył odpowiedzi zesłać, niestety.
- A co, wolisz per jaśnie szanowną panią Nemesis? Krowo? Głupia dupo? - zapytał, uśmiechając się kącikiem ust. - Zawsze mogę się poprawić, wedle twego życzenia.
Przesadna uprzejmość w wykonaniu Guardiana Dellvardna nie znaczyła nic dobrego. No, ale co poradzić, skoro mężczyzna po prostu w niektórych sytuacjach nie potrafił powstrzymać się od złośliwości?
Ludzi tak bardzo go śmieszyli. Z tymi ich dziwnymi nawykami, uzależnieniami i Salendir jeden raczy wiedzieć, czym jeszcze! Fakt, że smok sam był uzależniony od alkoholu, nie miał tu kompletnie nic do rzeczy. On był ponad tym, wmawiał sobie i innym, że pija jedynie dla przyjemności, ale... Ale przecież to i tak wychodzi na to samo. Guardian żył we własnym świecie swoich smoczych mądrości, refleksji i fantazji. Odczuwał dziwną potrzebę zrobienia z sobą czegoś konkretnego, a nie jedynie latania w te i we wte od Ratoil do Nortwest. Ale nie wiedział, czego i to był jego największy problem.
- Pełnia? Jeśli się nie mylę, tak. Ale... Cóż, dzięki uprzejmości otaczających nas roślinek, nie mogę być pewny w stu procentach - odpowiedział, przyglądając jej się uważnie.
I nagle coś zaczęło mu świtać. Uśmiechnął się, niczym kot, który złapał naprawdę tłuściutka mysz w starannie zrobioną pułapkę.
- Czyżbyś się bała, że możesz obrosnąć w futerko? A może po prostu masz niemiłe wspomnienia z dzieciństwa? - Uprzejmy uśmiech nie schodził mu ani na chwilę z twarzy.
Dziwić się nie można, że nazwał ją, jak nazwał. Na równą jemu wiekiem na pewno nie wyglądała, a skąd miał wiedzieć, że w rzeczywistości jest starsza od niego? No, z powietrza nikt mu nie raczył odpowiedzi zesłać, niestety.
- A co, wolisz per jaśnie szanowną panią Nemesis? Krowo? Głupia dupo? - zapytał, uśmiechając się kącikiem ust. - Zawsze mogę się poprawić, wedle twego życzenia.
Przesadna uprzejmość w wykonaniu Guardiana Dellvardna nie znaczyła nic dobrego. No, ale co poradzić, skoro mężczyzna po prostu w niektórych sytuacjach nie potrafił powstrzymać się od złośliwości?
Ludzi tak bardzo go śmieszyli. Z tymi ich dziwnymi nawykami, uzależnieniami i Salendir jeden raczy wiedzieć, czym jeszcze! Fakt, że smok sam był uzależniony od alkoholu, nie miał tu kompletnie nic do rzeczy. On był ponad tym, wmawiał sobie i innym, że pija jedynie dla przyjemności, ale... Ale przecież to i tak wychodzi na to samo. Guardian żył we własnym świecie swoich smoczych mądrości, refleksji i fantazji. Odczuwał dziwną potrzebę zrobienia z sobą czegoś konkretnego, a nie jedynie latania w te i we wte od Ratoil do Nortwest. Ale nie wiedział, czego i to był jego największy problem.
- Pełnia? Jeśli się nie mylę, tak. Ale... Cóż, dzięki uprzejmości otaczających nas roślinek, nie mogę być pewny w stu procentach - odpowiedział, przyglądając jej się uważnie.
I nagle coś zaczęło mu świtać. Uśmiechnął się, niczym kot, który złapał naprawdę tłuściutka mysz w starannie zrobioną pułapkę.
- Czyżbyś się bała, że możesz obrosnąć w futerko? A może po prostu masz niemiłe wspomnienia z dzieciństwa? - Uprzejmy uśmiech nie schodził mu ani na chwilę z twarzy.
Re: Park
Oczywiście. Na opisanie tego jakże krótkiego spotkania z jakże uroczym paniczem Guardianem Nemesis poświęciłaby co najmniej... dwie linijki w książce! Ta kobieta chyba oszalała, nie sądzicie?
Słysząc słowa chłopaka, kłaczka nie mogła powstrzymać się od szerokiego, rozbawionego uśmiechu. Głupia dupo? Tego jeszcze nie słyszała. W prawdzie zdarzało się, iż jej fotograficzna ofiara zorientowała się o obecności osoby trzeciej, na co reagował dość nerwowo, a co za tym idzie- bez wyzwisk się nie obyło. Ale głupia dupo? Oj nie, Nemesis musiała gdzieś to sobie zapisać!
-Nie trzeba, wredna zdziro powinno wystarczyć- odpowiedziała niby to obojętnym głosem i... Chwila! W cholerę jasną! W jednej chwili uśmiech dziewczyny zniknął z jej twarzy, a zastąpił go wściekły grymas. Nemesis powinna uważać. Na szczęście, przez cały czas trzymała rękę przy ustach. Guardian nie powinien zauważyć kłów.
-Pieprzony uraz z dzieciństwa! Wiesz, zawsze podczas pełni wujek przychodził do mojego pokoju i...- nagle urwała. W jej głosie nie było nawet śladu po dawnym rozbawieniu. Dziewczyna podniosła się z ławki w tej samej chwili, kiedy poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku. Czemu ten durny facet tak ładnie pachniał?!
Słysząc słowa chłopaka, kłaczka nie mogła powstrzymać się od szerokiego, rozbawionego uśmiechu. Głupia dupo? Tego jeszcze nie słyszała. W prawdzie zdarzało się, iż jej fotograficzna ofiara zorientowała się o obecności osoby trzeciej, na co reagował dość nerwowo, a co za tym idzie- bez wyzwisk się nie obyło. Ale głupia dupo? Oj nie, Nemesis musiała gdzieś to sobie zapisać!
-Nie trzeba, wredna zdziro powinno wystarczyć- odpowiedziała niby to obojętnym głosem i... Chwila! W cholerę jasną! W jednej chwili uśmiech dziewczyny zniknął z jej twarzy, a zastąpił go wściekły grymas. Nemesis powinna uważać. Na szczęście, przez cały czas trzymała rękę przy ustach. Guardian nie powinien zauważyć kłów.
-Pieprzony uraz z dzieciństwa! Wiesz, zawsze podczas pełni wujek przychodził do mojego pokoju i...- nagle urwała. W jej głosie nie było nawet śladu po dawnym rozbawieniu. Dziewczyna podniosła się z ławki w tej samej chwili, kiedy poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku. Czemu ten durny facet tak ładnie pachniał?!
Nemesis Telness- Liczba postów : 12
Dołączył : 21/10/2009
Wiek : 174
Skąd : Ratoil
Rasa : Wilkołak
Re: Park
Kobiety z reguły są szalone, więc ja nie widzę problemu. A Guardian zapewne znalazłby jeszcze tuzin innych wytłumaczeń zachowania Nemesis, zatem wszystko jest jasne i klarowne.
Jeśli będzie chciała, on może jej z przyjemnością podać jeszcze kilka trafnych określeń kobiety. One przydają się przecież nie tylko mężczyznom, ale paniom również. Zwłaszcza, jeśli przyczepi się do niej jakaś natrętna urzędniczka, albo ulicznica, albo... Można by tak wymieniać bardzo długo i końca nie byłoby widać.
- Wybacz, moja droga, jednak na ździrę nie wyglądasz. A tym bardziej na wredną zdzirę - powiedział, zarzucając ramię na oparcie ławki, po czym odwrócił głowę w przeciwną stronę, obserwując przemierzającą szybkim krokiem parę z wózkiem.
Następnie znowu przeniósł wzrok na Nemesis, wzdychając ciężko. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale to utwierdziło go w przekonaniu, że dziewczyna nie jest człowiekiem. Nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale... To miłe. Przynajmniej będzie mógł porozmawiać z kimś na ciekawsze tematy, niż podatki, zdrady i "co się stało w którymś tam odcinku, jakiegoś tam serialu". Będzie mógł porozmawiać z kimś, kto również wie, że na świecie istnieją inne istoty, niż ludzie. Już nie raz spotkał się z tym, że rozmówca wyśmiewał go, kiedy zaczął opowiadać o krasnoludach. Tylko czy oni naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że za Orantalami znajduje się kraina krasnoludów? Myślą, że Molther jest niezamieszkałym skrawkiem ziemi? Idzie się załamać...
- Już, już, spokojnie. Nikt się nie dowie. - Przysunął się bliżej, a kiedy wstała, on wstał również przytulając ją delikatnie, tak, że w każdej chwili mogła się wyrwać i uciec. Przecież nie zamierzał jej tutaj trzymać na siłę. Nie jest jej ojcem! - Nemesis? Gdzie jest ten wujek?
Błysk w oku smoka mówił sam za siebie. Wiedział.
Jeśli będzie chciała, on może jej z przyjemnością podać jeszcze kilka trafnych określeń kobiety. One przydają się przecież nie tylko mężczyznom, ale paniom również. Zwłaszcza, jeśli przyczepi się do niej jakaś natrętna urzędniczka, albo ulicznica, albo... Można by tak wymieniać bardzo długo i końca nie byłoby widać.
- Wybacz, moja droga, jednak na ździrę nie wyglądasz. A tym bardziej na wredną zdzirę - powiedział, zarzucając ramię na oparcie ławki, po czym odwrócił głowę w przeciwną stronę, obserwując przemierzającą szybkim krokiem parę z wózkiem.
Następnie znowu przeniósł wzrok na Nemesis, wzdychając ciężko. Nie spodziewał się takiej reakcji, ale to utwierdziło go w przekonaniu, że dziewczyna nie jest człowiekiem. Nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale... To miłe. Przynajmniej będzie mógł porozmawiać z kimś na ciekawsze tematy, niż podatki, zdrady i "co się stało w którymś tam odcinku, jakiegoś tam serialu". Będzie mógł porozmawiać z kimś, kto również wie, że na świecie istnieją inne istoty, niż ludzie. Już nie raz spotkał się z tym, że rozmówca wyśmiewał go, kiedy zaczął opowiadać o krasnoludach. Tylko czy oni naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że za Orantalami znajduje się kraina krasnoludów? Myślą, że Molther jest niezamieszkałym skrawkiem ziemi? Idzie się załamać...
- Już, już, spokojnie. Nikt się nie dowie. - Przysunął się bliżej, a kiedy wstała, on wstał również przytulając ją delikatnie, tak, że w każdej chwili mogła się wyrwać i uciec. Przecież nie zamierzał jej tutaj trzymać na siłę. Nie jest jej ojcem! - Nemesis? Gdzie jest ten wujek?
Błysk w oku smoka mówił sam za siebie. Wiedział.
Re: Park
Racja, Nemesis przydadzą się różne ciekawe określenia kobiet, które mogłaby w przyszłości użyć, gdyby jakaś natrętna małpa postanowiła "umilić jej czas". Zawsze też można było nieco zmienić wyzwiska i proszę!, uszy facetom zwiędną.
-Może i nie wyglądam, ale gdybyś mnie znał... zmieniłbyś zdanie- warknęła, coraz bardziej sepleniąc. Jej głos, jeszcze chwilę ponętny i kuszący, teraz brzmiał dziecięco i niewyraźnie. Telness klęła siarczyście przy każdym, nawet najdrobniejszym skurczu żołądka. Ale nie to było najgorsze- po chwili świat zaczął nieprzyjemnie falować, a powieki stały się nadzwyczaj ociężałe...
Tak to już u niej było, iż podczas pełni dziewczę mdlało, by obudzić się już pod wilczą powłoką. Jedyne, czego wtedy pragnie, to świeże, krwisto mięso, wyszarpane z kruchego ciała ofiary. Jego strach, adrenalina... To wszystko na pewien sposób ją podniecało, przyprawiając o kulinarną orgię. Uroczo, nieprawdaż?
Kiedy Guardian ją objął, Nemesis poczuła, jak miękną jej nogi. Niedobrze, niedobrze!
-Dawno w ziemi- odparła, a w jej oczach pojawił się dziwny, niebezpieczny błysk. Był wręcz dziki. Dziewczyna w jednej chwili ścisnęła ramię swojego rozmówcy, z trudem powstrzymując powieki od opadnięcia.
-Proszę cię... zabierz mnie jak najdalej od ludzi... zostaw w lesie, nie wiem! Ale zabierz mnie stąd!- W jej głosie nie było dawnej złości, a jedynie zmęczenie oraz błaganie. Tak, Telness po raz pierwszy w życiu kogoś o coś błagała!
-Może i nie wyglądam, ale gdybyś mnie znał... zmieniłbyś zdanie- warknęła, coraz bardziej sepleniąc. Jej głos, jeszcze chwilę ponętny i kuszący, teraz brzmiał dziecięco i niewyraźnie. Telness klęła siarczyście przy każdym, nawet najdrobniejszym skurczu żołądka. Ale nie to było najgorsze- po chwili świat zaczął nieprzyjemnie falować, a powieki stały się nadzwyczaj ociężałe...
Tak to już u niej było, iż podczas pełni dziewczę mdlało, by obudzić się już pod wilczą powłoką. Jedyne, czego wtedy pragnie, to świeże, krwisto mięso, wyszarpane z kruchego ciała ofiary. Jego strach, adrenalina... To wszystko na pewien sposób ją podniecało, przyprawiając o kulinarną orgię. Uroczo, nieprawdaż?
Kiedy Guardian ją objął, Nemesis poczuła, jak miękną jej nogi. Niedobrze, niedobrze!
-Dawno w ziemi- odparła, a w jej oczach pojawił się dziwny, niebezpieczny błysk. Był wręcz dziki. Dziewczyna w jednej chwili ścisnęła ramię swojego rozmówcy, z trudem powstrzymując powieki od opadnięcia.
-Proszę cię... zabierz mnie jak najdalej od ludzi... zostaw w lesie, nie wiem! Ale zabierz mnie stąd!- W jej głosie nie było dawnej złości, a jedynie zmęczenie oraz błaganie. Tak, Telness po raz pierwszy w życiu kogoś o coś błagała!
Nemesis Telness- Liczba postów : 12
Dołączył : 21/10/2009
Wiek : 174
Skąd : Ratoil
Rasa : Wilkołak
Re: Park
Tylko czy aby na pewno Nemesis tego chciała? Odstraszać od siebie wszystkich, byleby tylko mieć spokój? Na dłuższa metę mogłoby to być meczące. Jasne, na pewno miała swoich znajomych, którzy przyzwyczaili się do jej dziwnych humorów, ale jednak zrażanie do siebie nowo poznanych osób nie było rozsądne. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć i czy z dnia na dzień nie zostaniemy bez niczego.
- Poznałem już nie jednego i zapewniam, że nic mnie już nie może zdziwić - odparł, wzruszając ramionami.
Zaciągnął się, tym razem już nie kaszląc, po czym rzucił szluga na ziemię, przydeptując go czubkiem buta. Jeszcze trochę, a dojdzie to niemal idealnej wprawy! Podejrzewał jednak, że tak czy siak będzie potrzebował czyjejś pomocy. Wiadomo przecież, że umiejętności nabywa się z czasem, a jeszcze szybciej, gdy ktoś ci towarzyszy. Zwłaszcza, jeśli jest to ktoś taki, jak Nemesis. Ale ona nie musi o tym na razie wiedzieć.
Szkoda, że Guardian nie mógł nigdy doświadczyć kulinarnego orgazmu. Na pewno byłby bardzo zadowolony. Ale nie można mieć wszystkiego, jak widać. To przykre.
Uniósł brew, chwytając ją za podbródek i patrząc w oczy. Niedobrze, bardzo niedobrze. fakt, jeśli przestanie nad sobą panować w parku, w Ratoil, to będzie katastrofa. Tylko, u licha, gdzie by ją zabrać, by mieć pewność, że na pewno nic nikomu nie zrobi?!
Podrapał się po głowie, myśląc gorączkowo. Nie ma sensu iść z nią do pobliskiego lasu, ponieważ a) mogą napatoczyć się na ludzi, b) mogą nie zdążyć dotrzeć tam na czas. A więc gdzie? Sayther? Niee... Też może być niebezpiecznie. Do Nortwest też jej nie zabierze, bo to za daleko. Ale... Pustynia! To jest to!
- Lubisz latać? - zapytał jedynie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego nie powstydziłby się żaden psychopatyczny morderca.
Jednak nie czekając na odpowiedź pociągnął ją w stronę krzaków, gdzie chwycił ją w pasie i przeobraził się w ogromnego smoka. A potem czym prędzej wzbił się wysoko w niebo, kierując się w stronę Raseq.
- Poznałem już nie jednego i zapewniam, że nic mnie już nie może zdziwić - odparł, wzruszając ramionami.
Zaciągnął się, tym razem już nie kaszląc, po czym rzucił szluga na ziemię, przydeptując go czubkiem buta. Jeszcze trochę, a dojdzie to niemal idealnej wprawy! Podejrzewał jednak, że tak czy siak będzie potrzebował czyjejś pomocy. Wiadomo przecież, że umiejętności nabywa się z czasem, a jeszcze szybciej, gdy ktoś ci towarzyszy. Zwłaszcza, jeśli jest to ktoś taki, jak Nemesis. Ale ona nie musi o tym na razie wiedzieć.
Szkoda, że Guardian nie mógł nigdy doświadczyć kulinarnego orgazmu. Na pewno byłby bardzo zadowolony. Ale nie można mieć wszystkiego, jak widać. To przykre.
Uniósł brew, chwytając ją za podbródek i patrząc w oczy. Niedobrze, bardzo niedobrze. fakt, jeśli przestanie nad sobą panować w parku, w Ratoil, to będzie katastrofa. Tylko, u licha, gdzie by ją zabrać, by mieć pewność, że na pewno nic nikomu nie zrobi?!
Podrapał się po głowie, myśląc gorączkowo. Nie ma sensu iść z nią do pobliskiego lasu, ponieważ a) mogą napatoczyć się na ludzi, b) mogą nie zdążyć dotrzeć tam na czas. A więc gdzie? Sayther? Niee... Też może być niebezpiecznie. Do Nortwest też jej nie zabierze, bo to za daleko. Ale... Pustynia! To jest to!
- Lubisz latać? - zapytał jedynie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego nie powstydziłby się żaden psychopatyczny morderca.
Jednak nie czekając na odpowiedź pociągnął ją w stronę krzaków, gdzie chwycił ją w pasie i przeobraził się w ogromnego smoka. A potem czym prędzej wzbił się wysoko w niebo, kierując się w stronę Raseq.
Terada :: Kraina Leroth :: Ratoil :: Centrum miasta
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|