Emilio 'Teo' Leoncavallo
Terada :: Sprawy organizacyjne :: Zapisy
Strona 1 z 1
Emilio 'Teo' Leoncavallo
1. Imię: Emilio 'Teo' (prawdziwe imię - Dorian);
2. Nazwisko: Leoncavallo (prawdziwe nazwisko Volac);
3. Wiek: 30;
4. Rasa: Ludź;
5. Profesja: architekt, grafik, informatyk, malarz, bibliotekarz, chemik, kurier, barman, ochroniarz – niemal codziennie inny zawód. Obecnie jest policjantem - głównym śledczym i szefem jednostki.
6. Broń: M9, na którą ma pozwolenie i coś tam jeszcze, ale lepiej nie pytać co, bo będzie to ostatnia rzecz, o jaką się zapyta…
7. Miejsce zamieszkania: Ratoil – stolica bandytów, złodziei, alkoholu i… nevermind…
8. Wygląd: Pamiętacie, jak wygląda stuprocentowy Włoch? Nie? To sobie przypomnijcie. I właściwie można by było na tym skończyć, ale tak głupio jakoś, szczególnie, że to nie jest w stylu Emilka. Bo Emilek lubi się chwalić swoim wyglądem…
Zacznijmy od góry. Jego włoski przybrały kolor ciemnego brązu – późna jesienią ciemnieją, zdając się być całkowicie czarnymi, podczas gdy późną wiosną i latem są zwyczajnie brązowe. Zawsze są tylko lekko przydługie, a na nos mężczyzny opada jeden podkręcony kosmyk. Taki zadziorny jest i w ogóle mrau… Włoski te są regularnie strzyżone – czyli raz w miesiącu. Siada on wtedy na wygodnym fotelu, w jednym z lepszych salonów fryzjerskich w mieście, rozkłada najnowsze wydanie porannej gazety i zdejmuje swoje ukochane okulary przeciwsłoneczne, wydając krótkie polecenie „skrócić”.
Poniżej włosów mamy czoło. Czoło owo jest niewysokie i po części przesłonięte, ale o tym nieco później. Rzadko można zobaczyć na nim jakąś zmarszczkę. Zdarza się to dopiero w momencie, gdy pan ów jest zszokowany, a nie pamiętam, kiedy ostatni raz go takim widziałam.
Dalej idąc natrafiamy na brwi. Wąskie, ładne i zgrabne mimo, iż wcale nie modelowane. Ot, brwi były jednym z tych elementów, które pan Leoncavallo lubił w sobie najbardziej. Nie krzaczaste, nie za wąskie, nie za rzadkie – po prostu w sam raz.
Oczy. Oczy są jakieś takie śmieszne. Ni to brązowe, ni szare, ni niebieskie. Jakiś taki pośredni, srakowaty kolor, którego nikt jeszcze nie zidentyfikował. Całkiem prawdopodobne, że powodem jest wieczne noszenie okularów przeciwsłonecznych przez właściciela tychże oczu, więc nic dziwnego, że rzadko kiedy ktoś ma okazje je podziwiać.
Nos Teo jest zwyczajny. Najzwyczajniejszy w świecie. Marszy się wyłącznie wtedy, gdy coś pana tego obrzydziło. Jeśli jest zgorszony, zbulwersowany, zniesmaczony – właśnie wtedy pojawia się taka charakterystyczna zmarszczka.
Usta są niewielkie i wąskie, a przy tym dość jasne. Ponad nimi znajduje się idealnie przystrzyżony wąsik, który jest tak bardzo sexy! Wargi Emilio często układają się w delikatny uśmiech, bo on lubi się uśmiechać.
A kiedy uśmiechnie się szeroko można zauważyć idealnie białe i idealnie równe ząbki. Taaaakie cudowne. I nienaturalne. Wybielane i pielęgnowane – bo go na to stać.
Karnacje ma ciemną. Ciężko stwierdzić dlaczego. Po prostu z taką się urodził i już.
Gestykuluje. Często nadmiernie. I mimikę ma szeroko rozwiniętą. Ale tak, czy siak, nigdy nie robi niczego do przesady.
Ubiera się schludnie, z szykiem i klasą. Bo skoro go stać, to czemu by nie? Marynareczka, czasem garnitur, albo ciemna koszula… I wszystko z drogich sklepów. A kiedy przestaje go być stać to znajduje sposób, żeby stać go było. Ogólnie rzecz biorąc zawsze ma tyle kasy, by wyżyć z tymi swoimi nawykami.
Pod ubraniem zawsze nosi dwie spluwy tak, co by czuć się bezpieczniej. I, co dziwniejsze - ma na nie pozwolenie!
Z okularami przeciwsłonecznymi NIGDY się nie rozstaje!
9. Charakter: Nie, Teo nie jest zły. Co nie zmienia faktu, że dobrym go nazwać nie można. Inteligentnym owszem, może aż nadto. Zazwyczaj jednak wystarcza mu siła i przebiegłość.
Jest leniwy. To taki ogólnik. Bo mówiąc ściślej, to ogranicza się to do czynności potrzebnych do wypracowania idealnego wyglądu, czy też idealnego porządku. Bo pedantem to on nie jest na sto procent…
Jest nałogowcem. Pierwszy nałóg – kobiety. Drugi – papierosy.
Ale wracając do nałogu numer jeden – kobiety go lubią. Sam nie jest w stanie tego wyjaśnić, bo nie widzi w sobie zbyt wiele pozytywów (ach, chłopczyna zapomina, że większość obywatelek tej szacownej płci leci na kasę i ładną buźkę, a nie charakter…). Co prawda jest ich kilka, ale zazwyczaj skrywa je gdzieś na dnie, sam nie wie dlaczego…
Co do pozytywów, o których wcześniej wspomniałam, to pewnie należy je nieco rozwinąć. Jest pewnym siebie i energicznym mężczyzną z poczuciem humoru. Czasem jednak nie zna umiaru i popada w przesadę.
Wesoły i optymistyczny podrywacz, który nie może przejść obojętnie wobec kobiecego piękna. Gdy mija krótką spódniczkę, zsuwa okulary na czubek nosa i spogląda na nią cmokając z uznaniem – typowy samiec.
Marzenia? Ma. Jak każdy. I nie wmówisz mu, że ty ich nie masz. Z całą pewnością myślisz o jakiejś ciepłej posadce, wakacjach w jakimś cudownym miejscu, czy też potężnej chałupie. To też są marzenia. Dla niego priorytetem jest znalezienie świętego spokoju. Chce mieć też kota. Koniecznie rudego. No i ważne, żeby posiadał on ciekawą osobowość!
Pije wiele, choć głowę ma… słabą. Taka przykra prawda. Dlatego nie warto zabierać go na żadne imprezy, bo po prostu wymięka po dwóch kieliszkach mocnej whisky. Jednym alkoholem, który mu naprawdę smakuje jest czerwone, wytrawne wino.
Nie gada zbyt wiele. Woli słuchać, a słuchaczem jest uważnym – to trzeba mu przyznać. Odzywa się dopiero wtedy, gdy jest to po prostu konieczne.
Posiada także dosyć duże pokłady odwagi, którymi jednak nie zwykł chwalić się na prawo i lewo. Zazwyczaj wykorzystuje je w momencie, gdy jest to konieczne. Nie zwykł wysilać się bez potrzeby. Robi to dopiero wtedy, kiedy widzi w tym jakiś wyraźny cel. A cel ten zazwyczaj osiąga. Prędzej, czy później…
Z całą pewnością nie jest typem „grzecznego chłopca”, który siedzi cicho i spogląda w około nieśmiało. Jeśli jest do roboty coś ciekawszego niż uczciwa praca natychmiast odżywa i przystaje na propozycję.
Kiedy znajduje się w towarzystwie (a zdarza się to często, bo nie zwykł siedzieć sam na sam ze sobą) okazuje się, że potrafi opowiadać dobre dowcipy i prawić naprawdę oryginalne komplementy, dzięki czemu zyskuje sobie zaufanie i sympatię ludzi. A potem to wykorzystuje, podły drań…
Uwielbia wszystko, co może się wiązać z nowym przeżyciem, czymś niespodziewanym, bądź nietypowym, o czym można będzie porozmawiać z ciekawymi znajomymi. Przyjaciół raczej nie ma, bo nie zwykł przywiązywać się do ludzi – szybko umierają, albo stają się ofiarami morderstwa…
Wierzy w Boga. Czasem zdarza mu się wstąpić do kościoła i przeżegnać pospiesznie, a potem zniknąć przez nikogo niezauważonym.
Umie rysować i malować. I jest w tym naprawdę dobry!
10. Historia: Urodził się trzydziestego dnia listopada jak każdy i był wychowany w… Wróć. Urodził się w jakimś przytułku dla bezdomnych. Ojca nie znał, ale komu potrzebny ktoś, kto porzuca kobietę w ciąży i skazuje ją na marne życie wśród brudu i smrodu? No właśnie…
Kiedy się urodził matka powiedziała „dlaczego on jest czarny?”. Nie był czarny. Ale jego ciemna karnacja wyróżniała go wśród innych noworodków. A zarazem wtapiała w tło bezdomnych – oni też mieli czarne gęby (i czarne, zepsute zęby).
Potem matka owinęła młodego Emilio w jakiś stary koc i cmoknęła w policzek. „Mój słodki Skarbek” dodała jeszcze i zasnęła. On nie zasnął. Ale też nie płakał. Rozglądał się wokoło przerażonymi oczętami i marzł. Marzł strasznie. To był koniec listopada – przymrozki, pierwszy śnieg. A w przytułkach wręcz mróz. Aż dziw, że przeżył. Chociaż nie, wcale nie „dziw”. Wszystko dzięki temu, a raczej przez to, że matka już się nie obudziła. A kiedy dom odwiedziła policja, znalazła maleńkie dziecko, które spoglądało na nich swoimi błękitnymi oczami i błagała o litość. No to się zlitowali.
Trafił do sierocińca, ale, na szczęście, bądź nieszczęście, nie zagrzał tam długo miejsca. Piętnastego dnia grudnia w domu dziecka pojawiła się młoda kobieta, która za wszelką cenę chciała adoptować świeżo urodzone dziecko. I go adoptowała.
Kiedy skończył rok ochrzciła go i nadała mu imię Dorian. Nazwisko chłopiec otrzymał po niej, a brzmiało ono Volac, ale o tym nikt już od dawna nie pamięta…
Dorian Volac dorastał. Skończył piętnaście lat i z dumą poszedł na ostatnie zakończenie roku w przymusowym okresie edukacji. Kiedy wrócił do domu… Domu nie znalazł. A konkretniej kamienica, w której mieszkał z „matką” doszczętnie się spaliła. Straż pożarna przyjechała zbyt późno – zatrzymał ją podejrzany korek. Kobieta, która go przygarnęła zginęła w pożarze, a wraz z nią wszystko, co do niego należało.
Został bez domu, znów bez matki. I znów trafił do sierocińca. Jednakże nie zdążył nawet otworzyć drzwi swojego pokoju, gdy postanowił z niego zwyczajnie uciec. I co wymyślił – to wykonał.
Przez pół roku ukrywał się – kradł, żebrał, aż wreszcie trafił na grupę dzieciaków w jego wieku, które pomogły mu wyjść na prostą. Pomógł mu także pewien ksiądz, wierzący, że Dorian wyjdzie na ludzi.
Nie wyszedł, ale to nie jest w tej chwili istotne…
Kiedy skończył osiemnaście lat zmienił imię i nazwisko, a do tego nadał sam sobie pseudonim, którym posługiwał się na co dzień. Podziękował księdzu i kolegom za pomoc, i poszedł własną drogą.
Z początku trochę rysował. I szło mu to nieźle, dzięki czemu postanowił iść na studia. Architektura. Ciekawy kierunek. Skończył ją i rozpoczął pracę w zawodzie. Potem okazało się, że szybko się znudził i zaczął bawić się komputerami – został informatykiem. Bawił się w chemika – szybko się na nim poznali, więc uciekł. Później próbował zarabiać malarstwem – nie wystarczyło mu na drogi garnitur. Zatrudnił się jako ochroniarz - wystawił własnego pracodawcę. Poszedł do szkoły policyjnej. I został policjantem. I w sumie teraz nadal nim jest. Ale kto wie, jak długo…?
Czasem jeszcze używa prawdziwego imienia i nazwiska. Przydaje się...
11. Zdolności: poza tworzeniem „czegoś” z „niczego” i znajomością broni wszelakiej? Nic. Jest stuprocentowym człowiekiem.
12. Inne: pali i pije; i chodzi, i bije! Kolekcjonuje broń palną.
2. Nazwisko: Leoncavallo (prawdziwe nazwisko Volac);
3. Wiek: 30;
4. Rasa: Ludź;
5. Profesja: architekt, grafik, informatyk, malarz, bibliotekarz, chemik, kurier, barman, ochroniarz – niemal codziennie inny zawód. Obecnie jest policjantem - głównym śledczym i szefem jednostki.
6. Broń: M9, na którą ma pozwolenie i coś tam jeszcze, ale lepiej nie pytać co, bo będzie to ostatnia rzecz, o jaką się zapyta…
7. Miejsce zamieszkania: Ratoil – stolica bandytów, złodziei, alkoholu i… nevermind…
8. Wygląd: Pamiętacie, jak wygląda stuprocentowy Włoch? Nie? To sobie przypomnijcie. I właściwie można by było na tym skończyć, ale tak głupio jakoś, szczególnie, że to nie jest w stylu Emilka. Bo Emilek lubi się chwalić swoim wyglądem…
Zacznijmy od góry. Jego włoski przybrały kolor ciemnego brązu – późna jesienią ciemnieją, zdając się być całkowicie czarnymi, podczas gdy późną wiosną i latem są zwyczajnie brązowe. Zawsze są tylko lekko przydługie, a na nos mężczyzny opada jeden podkręcony kosmyk. Taki zadziorny jest i w ogóle mrau… Włoski te są regularnie strzyżone – czyli raz w miesiącu. Siada on wtedy na wygodnym fotelu, w jednym z lepszych salonów fryzjerskich w mieście, rozkłada najnowsze wydanie porannej gazety i zdejmuje swoje ukochane okulary przeciwsłoneczne, wydając krótkie polecenie „skrócić”.
Poniżej włosów mamy czoło. Czoło owo jest niewysokie i po części przesłonięte, ale o tym nieco później. Rzadko można zobaczyć na nim jakąś zmarszczkę. Zdarza się to dopiero w momencie, gdy pan ów jest zszokowany, a nie pamiętam, kiedy ostatni raz go takim widziałam.
Dalej idąc natrafiamy na brwi. Wąskie, ładne i zgrabne mimo, iż wcale nie modelowane. Ot, brwi były jednym z tych elementów, które pan Leoncavallo lubił w sobie najbardziej. Nie krzaczaste, nie za wąskie, nie za rzadkie – po prostu w sam raz.
Oczy. Oczy są jakieś takie śmieszne. Ni to brązowe, ni szare, ni niebieskie. Jakiś taki pośredni, srakowaty kolor, którego nikt jeszcze nie zidentyfikował. Całkiem prawdopodobne, że powodem jest wieczne noszenie okularów przeciwsłonecznych przez właściciela tychże oczu, więc nic dziwnego, że rzadko kiedy ktoś ma okazje je podziwiać.
Nos Teo jest zwyczajny. Najzwyczajniejszy w świecie. Marszy się wyłącznie wtedy, gdy coś pana tego obrzydziło. Jeśli jest zgorszony, zbulwersowany, zniesmaczony – właśnie wtedy pojawia się taka charakterystyczna zmarszczka.
Usta są niewielkie i wąskie, a przy tym dość jasne. Ponad nimi znajduje się idealnie przystrzyżony wąsik, który jest tak bardzo sexy! Wargi Emilio często układają się w delikatny uśmiech, bo on lubi się uśmiechać.
A kiedy uśmiechnie się szeroko można zauważyć idealnie białe i idealnie równe ząbki. Taaaakie cudowne. I nienaturalne. Wybielane i pielęgnowane – bo go na to stać.
Karnacje ma ciemną. Ciężko stwierdzić dlaczego. Po prostu z taką się urodził i już.
Gestykuluje. Często nadmiernie. I mimikę ma szeroko rozwiniętą. Ale tak, czy siak, nigdy nie robi niczego do przesady.
Ubiera się schludnie, z szykiem i klasą. Bo skoro go stać, to czemu by nie? Marynareczka, czasem garnitur, albo ciemna koszula… I wszystko z drogich sklepów. A kiedy przestaje go być stać to znajduje sposób, żeby stać go było. Ogólnie rzecz biorąc zawsze ma tyle kasy, by wyżyć z tymi swoimi nawykami.
Pod ubraniem zawsze nosi dwie spluwy tak, co by czuć się bezpieczniej. I, co dziwniejsze - ma na nie pozwolenie!
Z okularami przeciwsłonecznymi NIGDY się nie rozstaje!
9. Charakter: Nie, Teo nie jest zły. Co nie zmienia faktu, że dobrym go nazwać nie można. Inteligentnym owszem, może aż nadto. Zazwyczaj jednak wystarcza mu siła i przebiegłość.
Jest leniwy. To taki ogólnik. Bo mówiąc ściślej, to ogranicza się to do czynności potrzebnych do wypracowania idealnego wyglądu, czy też idealnego porządku. Bo pedantem to on nie jest na sto procent…
Jest nałogowcem. Pierwszy nałóg – kobiety. Drugi – papierosy.
Ale wracając do nałogu numer jeden – kobiety go lubią. Sam nie jest w stanie tego wyjaśnić, bo nie widzi w sobie zbyt wiele pozytywów (ach, chłopczyna zapomina, że większość obywatelek tej szacownej płci leci na kasę i ładną buźkę, a nie charakter…). Co prawda jest ich kilka, ale zazwyczaj skrywa je gdzieś na dnie, sam nie wie dlaczego…
Co do pozytywów, o których wcześniej wspomniałam, to pewnie należy je nieco rozwinąć. Jest pewnym siebie i energicznym mężczyzną z poczuciem humoru. Czasem jednak nie zna umiaru i popada w przesadę.
Wesoły i optymistyczny podrywacz, który nie może przejść obojętnie wobec kobiecego piękna. Gdy mija krótką spódniczkę, zsuwa okulary na czubek nosa i spogląda na nią cmokając z uznaniem – typowy samiec.
Marzenia? Ma. Jak każdy. I nie wmówisz mu, że ty ich nie masz. Z całą pewnością myślisz o jakiejś ciepłej posadce, wakacjach w jakimś cudownym miejscu, czy też potężnej chałupie. To też są marzenia. Dla niego priorytetem jest znalezienie świętego spokoju. Chce mieć też kota. Koniecznie rudego. No i ważne, żeby posiadał on ciekawą osobowość!
Pije wiele, choć głowę ma… słabą. Taka przykra prawda. Dlatego nie warto zabierać go na żadne imprezy, bo po prostu wymięka po dwóch kieliszkach mocnej whisky. Jednym alkoholem, który mu naprawdę smakuje jest czerwone, wytrawne wino.
Nie gada zbyt wiele. Woli słuchać, a słuchaczem jest uważnym – to trzeba mu przyznać. Odzywa się dopiero wtedy, gdy jest to po prostu konieczne.
Posiada także dosyć duże pokłady odwagi, którymi jednak nie zwykł chwalić się na prawo i lewo. Zazwyczaj wykorzystuje je w momencie, gdy jest to konieczne. Nie zwykł wysilać się bez potrzeby. Robi to dopiero wtedy, kiedy widzi w tym jakiś wyraźny cel. A cel ten zazwyczaj osiąga. Prędzej, czy później…
Z całą pewnością nie jest typem „grzecznego chłopca”, który siedzi cicho i spogląda w około nieśmiało. Jeśli jest do roboty coś ciekawszego niż uczciwa praca natychmiast odżywa i przystaje na propozycję.
Kiedy znajduje się w towarzystwie (a zdarza się to często, bo nie zwykł siedzieć sam na sam ze sobą) okazuje się, że potrafi opowiadać dobre dowcipy i prawić naprawdę oryginalne komplementy, dzięki czemu zyskuje sobie zaufanie i sympatię ludzi. A potem to wykorzystuje, podły drań…
Uwielbia wszystko, co może się wiązać z nowym przeżyciem, czymś niespodziewanym, bądź nietypowym, o czym można będzie porozmawiać z ciekawymi znajomymi. Przyjaciół raczej nie ma, bo nie zwykł przywiązywać się do ludzi – szybko umierają, albo stają się ofiarami morderstwa…
Wierzy w Boga. Czasem zdarza mu się wstąpić do kościoła i przeżegnać pospiesznie, a potem zniknąć przez nikogo niezauważonym.
Umie rysować i malować. I jest w tym naprawdę dobry!
10. Historia: Urodził się trzydziestego dnia listopada jak każdy i był wychowany w… Wróć. Urodził się w jakimś przytułku dla bezdomnych. Ojca nie znał, ale komu potrzebny ktoś, kto porzuca kobietę w ciąży i skazuje ją na marne życie wśród brudu i smrodu? No właśnie…
Kiedy się urodził matka powiedziała „dlaczego on jest czarny?”. Nie był czarny. Ale jego ciemna karnacja wyróżniała go wśród innych noworodków. A zarazem wtapiała w tło bezdomnych – oni też mieli czarne gęby (i czarne, zepsute zęby).
Potem matka owinęła młodego Emilio w jakiś stary koc i cmoknęła w policzek. „Mój słodki Skarbek” dodała jeszcze i zasnęła. On nie zasnął. Ale też nie płakał. Rozglądał się wokoło przerażonymi oczętami i marzł. Marzł strasznie. To był koniec listopada – przymrozki, pierwszy śnieg. A w przytułkach wręcz mróz. Aż dziw, że przeżył. Chociaż nie, wcale nie „dziw”. Wszystko dzięki temu, a raczej przez to, że matka już się nie obudziła. A kiedy dom odwiedziła policja, znalazła maleńkie dziecko, które spoglądało na nich swoimi błękitnymi oczami i błagała o litość. No to się zlitowali.
Trafił do sierocińca, ale, na szczęście, bądź nieszczęście, nie zagrzał tam długo miejsca. Piętnastego dnia grudnia w domu dziecka pojawiła się młoda kobieta, która za wszelką cenę chciała adoptować świeżo urodzone dziecko. I go adoptowała.
Kiedy skończył rok ochrzciła go i nadała mu imię Dorian. Nazwisko chłopiec otrzymał po niej, a brzmiało ono Volac, ale o tym nikt już od dawna nie pamięta…
Dorian Volac dorastał. Skończył piętnaście lat i z dumą poszedł na ostatnie zakończenie roku w przymusowym okresie edukacji. Kiedy wrócił do domu… Domu nie znalazł. A konkretniej kamienica, w której mieszkał z „matką” doszczętnie się spaliła. Straż pożarna przyjechała zbyt późno – zatrzymał ją podejrzany korek. Kobieta, która go przygarnęła zginęła w pożarze, a wraz z nią wszystko, co do niego należało.
Został bez domu, znów bez matki. I znów trafił do sierocińca. Jednakże nie zdążył nawet otworzyć drzwi swojego pokoju, gdy postanowił z niego zwyczajnie uciec. I co wymyślił – to wykonał.
Przez pół roku ukrywał się – kradł, żebrał, aż wreszcie trafił na grupę dzieciaków w jego wieku, które pomogły mu wyjść na prostą. Pomógł mu także pewien ksiądz, wierzący, że Dorian wyjdzie na ludzi.
Nie wyszedł, ale to nie jest w tej chwili istotne…
Kiedy skończył osiemnaście lat zmienił imię i nazwisko, a do tego nadał sam sobie pseudonim, którym posługiwał się na co dzień. Podziękował księdzu i kolegom za pomoc, i poszedł własną drogą.
Z początku trochę rysował. I szło mu to nieźle, dzięki czemu postanowił iść na studia. Architektura. Ciekawy kierunek. Skończył ją i rozpoczął pracę w zawodzie. Potem okazało się, że szybko się znudził i zaczął bawić się komputerami – został informatykiem. Bawił się w chemika – szybko się na nim poznali, więc uciekł. Później próbował zarabiać malarstwem – nie wystarczyło mu na drogi garnitur. Zatrudnił się jako ochroniarz - wystawił własnego pracodawcę. Poszedł do szkoły policyjnej. I został policjantem. I w sumie teraz nadal nim jest. Ale kto wie, jak długo…?
Czasem jeszcze używa prawdziwego imienia i nazwiska. Przydaje się...
11. Zdolności: poza tworzeniem „czegoś” z „niczego” i znajomością broni wszelakiej? Nic. Jest stuprocentowym człowiekiem.
12. Inne: pali i pije; i chodzi, i bije! Kolekcjonuje broń palną.
Terada :: Sprawy organizacyjne :: Zapisy
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|